Polityczna pornografia Grossa Prof. Bogusław Wolniewicz
Polityczna pornografia Grossa
Nasz Dziennik, 2008-01-24
Nie miałem złudzeń co do rządów Tuska. Tu się różniłem z profesorem Jerzym Robertem Nowakiem, gdyż uważałem, że trzeba temu rządowi dać na początek kredyt zaufania. Żeby pokazał czynem, co naprawdę zamierza, bez tej przedwyborczej gadaniny. Otóż upłynęły dwa miesiące i ten rząd rzeczywiście już pokazał, co zamierza - muszę powiedzieć, że przeszedł moje najgorsze oczekiwania. Nie miałem złudzeń, ale tego się jednak nie spodziewałem. Wygląda na to, iż ten rząd ma dwa priorytety. Pierwszy to zniszczyć Radio Maryja - to już pokazał, od tego zaczął swą polityczną działalność. Zniszczyć Radio Maryja, czyli zagwarantować monopol medialny lewackiemu libertyństwu, który zakłóca Radio Maryja.
Drugi priorytet tego rządu nazwałbym kontrreformą. Czyli anulowanie, zlikwidowanie, wymazanie prób podjętych przez rząd poprzedniej koalicji, zmierzających - może nie zawsze najbardziej umiejętnie - w kierunku naprawy państwa. Po pierwsze, pan minister Ziobro dążył do przywrócenia w sądownictwie elementarnej praworządności. Obecny minister, pan Ćwiąkalski, staje na głowie, żeby wyrwać z korzeniami to, co Ziobro zdziałał. W szkolnictwie celem było przywrócenie dyscypliny ucznia - elementarny warunek wszelkiego wychowania - który słusznie forsował pan minister Giertych. Teraz chcą to wymazać do zera. W administracji rząd dążył do ograniczenia korupcji urzędniczej i miał na tym polu pewne sukcesy. Ograniczeniu korupcji przez możliwość szantażu, co jest śmiertelnym niebezpieczeństwem dla każdego państwa, służyć miała między innymi lustracja. A tu widzę, że może być tak, jak za Gierka: zielone światło dla korupcji. To, że kontrreforma idzie na całego, tego się nie spodziewałem, ale to jeszcze od biedy mogę sobie wytłumaczyć, bo wiem, jacy ludzie to robią. Jak obejrzałem tych ministrów, tę plejadę naszych nowych wodzów, mogłem sobie wyobrazić, czego się można po nich spodziewać. Ale nie mogę zrozumieć, dlaczego Polakom podoba się to, że niszczy się próby podjęte przez poprzedni rząd, zmierzające do naprawy państwa. Rozumiałbym, gdyby powiedziano: Ziobro zrobił tak, a można by to zrobić lepiej, albo: Giertych tak, a teraz Hall zrobi to lepiej. Ale nie, wszystko się anuluje i wykreśla. I Polakom, których, jak słyszę, połowa jest za Platformą Obywatelską, to się podoba. Można tylko powiedzieć: dziwny ten Naród. Tyle na temat rządu.
A teraz co do sprawy wydania książki "Strach" Jana T. Grossa. To jest tylko jeden ruch, sztych wielkiej operacji politycznej, w której on jest jedynie gorliwym pionkiem. Nie o niego tu chodzi. Ta operacja ma dwa kierunki strategiczne: antychrześcijański i antypolski. Forsuje się propagandowo na cały świat dwie tezy, tak samo monstrualne, jak monstrualne było kłamstwo katyńskie, że to Niemcy mordowali naszych oficerów pod Smoleńskiem czy w Charkowie, czy w Miednoje. Teza pierwsza ma charakter właśnie antychrześcijański: próbuje się wmówić światu, że moralną odpowiedzialność za zagładę Żydów europejskich w czasie II wojny światowej ponosi chrześcijaństwo, a szczególnie Kościół katolicki. (Tak np. z głupia frant mówi się, że "wszyscy żydobójcy byli ochrzczeni" - jakby z tego coś wynikało.) Druga teza - antypolska - sformułowana bez ogródek, że bezpośrednimi sprawcami zagłady Żydów europejskich byli z jednej strony bliżej nieokreśleni naziści, a z drugiej bardzo dokładnie określeni narodowościowo Polacy. Żydów wymordowali naziści i Polacy - tak trąbi propaganda. I temu celowi służy także książka Grossa. Ale to jest tylko jeden ruch czy sztych w tej akcji. Książka Grossa i poparcie, jakie jej zostało udzielone, nawet zachwyt, z jakim została przyjęta przez wiele środowisk Żydów amerykańskich, tych z Brooklynu, pokazuje jedną rzecz. Może ojciec i pan profesor się ze mną nie zgodzą, ale przekonanie moje jest takie: książka Grossa i jej wzięcie w środowiskach żydowskich pokazują, że wielka, historyczna inicjatywa Jana Pawła II, by doprowadzić do istotnej poprawy w stosunkach chrześcijańsko-żydowskich przez wzajemne uznanie przez obie strony - chrześcijańską i żydowską - także pewnych racji drugiej strony, się nie powiodła. Ta inicjatywa spaliła na panewce z powodu braku wzajemności z drugiej strony. Książka Grossa jest tego tylko miniprzykładem. I tu mam jedną małą rozbieżność z panem profesorem Jerzym Robertem Nowakiem. Pan profesor w pierwszej części audycji powiedział, że Gross zaszkodził "dość owocnemu" dialogowi polsko-żydowskiemu. Ja sądzę, iż Gross żadnemu dialogowi nie zaszkodził, bo takiego dialogu nie było. Były tylko pozory. Strona żydowska chętnie przyjmowała pewne ustępstwa z naszej strony, sama nie czyniąc żadnych. Jeżeli ktoś uważa, że to nieprawda, co powiedziałem, to proszę o jeden przykład uznania z tamtej strony ich przewinień wobec strony chrześcijańskiej. Gross kilka dni temu twierdził na antenie radia TOK FM, przedstawiając stanowisko tamtej strony, że Żydzi "nikomu nic nie zawinili". To znaczy, oni mają tytuł do pretensji do wszystkich dookoła, ze świętym Kościołem rzymskokatolickim na czele, a oni nic nikomu nie zawinili. Przecież przy takim założeniu nie może być mowy o żadnym dialogu. W dialogu potrzebna jest wola porozumienia obu stron. Przepiękną ilustracją tego jest "produkt" Grossa. Tu nie ma woli porozumienia. Tu jest wola czy chęć postawienia nam nogi na twarz. Tak się ustawiwszy, mogą z nami rozmawiać. Tyle jeśli chodzi o tezę pierwszą - antychrześcijańską. Co do tezy drugiej, że Polacy są jakoby współwinowajcami, a nawet głównymi współwinowajcami zagłady Żydów europejskich, ojciec Dariusz powiedział nadzwyczaj trafnie: że wnosząc z książki Grossa, wygląda na to, iż to Polacy sprowokowali II wojnę światową po to, aby pozbyć się Żydów i wypędzić Niemców, i przejąć ich mienie. To właśnie chce się wmówić światu. Otóż książka Grossa, która tę tezę głosi, jest poznawczo bezwartościowa. Słyszałem, że jacyś Polacy ją kupują, i to podobno masowo. Nie wiem, po co ją kupują, chyba że kupują ją jako polityczną pornografię. Pornografia polityczna polega bowiem na tym, iż się szczuje przeciwko sobie dwa narody - Polaków na Żydów i Żydów na Polaków - przez drastyczne obrazy, którymi ekscytuje się wyobraźnię, nie troszcząc się o ich prawdziwość. To jest pornografia podobna do tej, jaka była w Streicherowskim "Stürmerze". Ten sam duch z tego wieje: ekscytowanie wyobraźni, tylko oczywiście w innym kierunku. Przykład tego ekscytowania bez dbałości, czy to jest prawda, czy nie, mieliśmy w owej audycji radia TOK FM z 16 stycznia. Redaktor, który prowadził audycję, zakwestionował u Grossa to, co on mówił o udziale Kurasia "Ognia" [Józef Kuraś - jeden z dowódców podziemia niepodległościowego po wojnie] i jego oddziału, a mianowicie, że Kuraś powiedział o Żydach coś, co by go kompromitowało: "Ależ proszę pana - powiedział prowadzący audycję dziennikarz - to, co pan tam cytuje jako historyczną wypowiedź, to jest zmyślenie Władysława Machejka z powieści ťWczoraj przeszedł tu huraganŤ". I na to Gross odpowiedział: "Jeżeli to nie jest prawdą, to zostało dobrze zmyślone. To jest nieprawda trafiona, bo Kuraś tak właśnie myślał". Gross wie, jak Kuraś myślał, lepiej niż sam Kuraś. Otóż to jest właśnie to, co nazywam polityczną pornografią. Niektórzy mówią, że wydanie takiej książki, złośliwie znieważającej Polaków i chrześcijan w ogóle, przez polskie i katolickie wydawnictwo Znak jest skandalem. To nie jest skandal, to jest łajdactwo. A tym, który się tego łajdactwa dopuścił, jest pan Henryk Woźniakowski z Krakowa. To nazwisko my, Polacy, powinniśmy zapamiętać. Antypolska i antykatolicka działalność takiego wydawnictwa jak Znak jest trudna do pojęcia, ale jeszcze trudniejsze do pojęcia jest dla mnie to, co usłyszałem dzisiaj od pana profesora Nowaka. A mianowicie, że rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, samego serca polskiej kultury, organizuje spotkanie z tym hochsztaplerem i naszym wrogiem Janem Tomaszem Grossem, i tak go chce nobilitować. Publikacja Grossa w Polsce miała i ma jeden podstawowy cel: uwierzytelnić tę książkę w oczach Zachodu. Powiedzą przecież: "Patrzcie, wydali ją sami Polacy, katolicy. Czyżby jakikolwiek naród był na tyle nierozumny, by wydawać taką książkę o sobie samym, gdyby jej nie akceptował?". To wydanie posłuży za dowód prawdziwości. Poza wszystkim innym dowód ten to cios w plecy zadany przez Polaków amerykańskiej Polonii. Amerykańska Polonia to nie są wprawdzie już nasi rodacy, bo to nie są Polacy, lecz Amerykanie polskiego pochodzenia. Uznajemy to, tak powinno być. Ale to są nasi pobratymcy, którzy stoją pod stałym obstrzałem tych z Brooklynu. Te wszystkie kawały o Polakach, tzw. polish jokes, które przedstawiają Polaków jako ostatnich głupców i prymitywów, stamtąd przecież wychodzą. Polonia, która jest pod takim obstrzałem propagandowym, próbuje się jakoś bronić przed krzywdzącymi ją zarzutami, że Polacy są tacy, jak ich przedstawia Gross. A tu wydawnictwo Znak i rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego chcą im wytrącić broń z ręki. Naszym pobratymcom jesteśmy winni wsparcie, a nie dywersję. Już raz zrobiliśmy im dywersję, pan profesor pamięta, jak polskie MSZ w styczniu wydało tę haniebną pro-Grossowską książczynę. I teraz my się znowu do tego ataku na Polonię przyłączamy! Gdybym był Amerykaninem polskiego pochodzenia, tego bym nie darował. Wypowiedź w audycji "Minął miesiąc" z udziałem prof. Jerzego Roberta Nowaka, Radio Maryja, 19 stycznia 2008 r.
Prof. Bogusław Wolniewicz