Wednesday, April 30, 2008

CFR Council Of Foreign Relations How They CONTROL THE MEDIA

CFR Council Of Foreign Relations How They CONTROL THE MEDIA

Who is trying to change the Polish-Poland history? watch the film " Upside Down "part2

Who is trying to change the Polish-Poland history? watch the film " Upside Down "part2

Saturday, April 26, 2008

Israeli Propaganda Machine and How it works? Noam Chomsky.

Israeli Propaganda Machine and How it works? Noam Chomsky.
Peace, Propaganda & the Promised Land (1-8)

Peace, Propaganda & the Promised Land (2-8)

Peace, Propaganda & the Promised Land (3-8)

Peace, Propaganda & The Promised Land (4 of 10)

Peace, Propaganda & The Promised Land (5 of 10)

Peace, Propaganda & The Promised Land (6 of 10)

Peace, Propaganda & The Promised Land (7 of 10)


Peace, Propaganda & The Promised Land (8 of 10)



Peace, Propaganda & The Promised Land (9 of 10)



Peace, Propaganda & The Promised Land (10 of 10)

Friday, April 25, 2008

Prof.Boguslaw Wolniewicz o antypolskiej postawie "Tak nic sie nie nalezy!"

Prof.Boguslaw Wolniewicz o antypolskiej postawie "Tak nic sie nie nalezy!"




Reuters Agency reported from Buenos Aires, Argentina on Fri, 19 Apr 1996 (14:50:17 PDT) on The World Jewish Congress.

Israel Singer, General Secretary of the World Jewish Congress stated that "More than three million Jews died in Poland and the Polish people are not going to be the heirs of the Polish Jews. We are never going to allow this. (...) They're gonna hear from us until Poland freezes over again. If Poland does not satisfy Jewish claims it will be "publicly attacked and humiliated" in the international forum.

Bad manners at Warsaw Ghetto Israeli teenagers-students are a nuisance in Poland AGAIN!

Bad manners at Warsaw Ghetto Israeli teenagers-students are a nuisance in Poland AGAIN!
Please do something before the next trip or do not come to Poland.


Israeli youths in Poland ceremony score failing grade with disrespectful behavior

Attila Somfalvi Published: 04.24.08, 10:36 / Israel Opinion


It’s been a while since I felt both so proud and so embarrassed to be Israeli at the same time, as I felt during my visit to Poland.


President in Poland

Peres: New Poland one of Israel's greatest EU allies / Aviram Zino

Peres speaks at length about Jewish History in Poland. ‘Remnants of death camps on Poland’s land serve as pillar of fire in our collective historical memory’
Full Story


On the one hand, I was overwhelmed by powerful patriotic feelings, nationalistic even, when I stood under the blue-and-white flags proudly carried by Israeli students in the cold winds of Auschwitz and Majdanek. On the other hand, I was red with shame in the face of the behavior of Israeli youths during events that required a little respect and restraint.


For example, the impressive and dignified ceremony organized by the Poles to mark 65 years to the Warsaw Ghetto uprising that was attended, in addition to Polish President Lech Kaczynski and Israeli President Shimon Peres, by the French foreign minister, representatives of the German and US governments, Polish senators, Holocaust survivors, war veterans, senior Polish army officers – and also hundreds of Israeli teenagers from across the nation who were just finishing an intensive journey through the death camps.



It is difficult to describe the huge Polish investment in the event. It is also difficult to describe the reverence shown by the hundreds of non-Israeli invitees to the speeches delivered by the two presidents, the singing of the El Maleh Rachamim memorial prayer, the Israeli national anthem, the Hebrew prayers, and the entire ceremony. It appeared that everyone was doing above and beyond in order to honor the memory of the Warsaw Ghetto heroes.



Yet at the same time, a few meters away, the jungle was going wild. On the Israeli side where the youth delegation members were concentrated, everyone behaved as though they were in the middle of some feast on a Tel Aviv traffic island. Only the barbeques were missing, but we had snacks, soft drinks, loud giggling, and screaming. Some students were lying on the grass while listening to their iPods. We also had group gatherings, a mini-festival of storytellers and jokers, short naps, smoking, whispers, the occasional game of “catch” accompanied by cheerful calls, nuts and seeds, and childish, embarrassing, and exaggerated panic upon hearing the gun salute. It was all there.


Teenagers have not learned a thing
Indifferent teachers were also there, busy searching for a comfortable spot to lean on. We also had Education Ministry representatives with hands in their pockets who observed what was going on without doing a thing – overall, what we had there was a great shame. With the exception of several dozen youths who bothered to follow the ceremony and hold up flags, the Mideastern party continued according to plan and with no connection to the memory of the Jews who fought the Nazis.


One of the teachers explained to me that the Education Ministry is at fault because it did not bothered to organize chairs for the Israelis and the ceremony was long. Another teacher said the students had trouble following the speeches in Polish, and therefore lost interest in what was happening around them. This explanation could have been valid had I not seen with my own eyes the lack of interest and zero respect displayed by most students to the symbols of the State of Israel during President Shimon Peres’ speech – delivered in clear and fluent Hebrew. I will make no mention of the students’ attitude to the Polish national anthem and other speakers for obvious reasons of shame.


At the heart of Warsaw, a few meters away from the Rapaport Warsaw Ghetto monument, after eight days, three concentration camps, two ghettos, and dozens of stories – the Israeli teenagers proved on the last day of their journey that they have not learned a thing.

Perhaps they know more about the Holocaust, but in all matters related to manners, culture, education, and respect to others – they scored a humiliating failing grade. And with this grade they returned home, to Israel, to their parents and education system that have indeed put them on a plane to Poland – but sent them there without any moral baggage.

Thursday, April 24, 2008

Amedeo Minghi - Un uomo venuto da molto lontano

Amedeo Minghi - Un uomo venuto da molto lontano



The single man has ended the Cold War

Jan Paweł II Częstochowa - John Paul II Czestochowa 1983

Jan Paweł II Częstochowa - John Paul II Czestochowa 1983

Cold war ended because the people not the pershing's
I was there I know

Lech Alex Bajan
Washington DC
RAQport.com

Włóczęgi - Tylko we Lwowie

Włóczęgi - Tylko we Lwowie

Robert Satloff - Muslim Heroes of the Holocaust.

Robert Satloff - Muslim Heroes of the Holocaust.

Saturday, April 19, 2008

Video Israel Doesn't Want You to See

Video Israel Doesn't Want You to See

zakazane piosenki - piosenka w tramwaju

zakazane piosenki - piosenka w tramwaju

Jimmy Carter meeting with Hamas defended

Jimmy Carter meeting with Hamas defended

Żydzi i rewolucja

Żydzi i rewolucja
Napisał Izrael Szamir
Thursday, 17 April 2008
(posłowie do zbioru esejów „Rosja i Żydzi”, wydawnictwo, „Az”, Moskwa 2007)

Niektóre książki publicystyczne żyją wiecznie (Hercen, Rozanow) przekazując nam swój żar, inne (jak „Co robić”) są kamieniami milowymi swojej epoki, i do nich wracamy, jako do dokumentu historycznego. Zbiór esejów „Rosja i Żydzi” należy do drugiej kategorii; nie na darmo nie wznawiano go przez wiele lat, aż wydawnictwo „Algorytm” uznało za stosowne przedstawić czytelnikom stary spór trwający wśród rosyjskich emigrantów o roli Żydów w rosyjskiej rewolucji: w jakim stopniu imponujący udział Rosjan pochodzenia żydowskiego w rewolucji sformował oblicze radzieckiego społeczeństwa porewolucyjnego. W dyskusji pojawiło się wiele opinii: od przyjęcia do odrzucenia rewolucji, i od priorytetyzowania czynnika żydowskiego do całkowitego jego negowania. W danym zbiorze przedstawiono tylko jedną stronę uczestniczącą w sporze: żydowskich emigrantów, niezadowolonych z radzieckiego społeczeństwa, jakie powstało po Październiku.

Należy pamiętać, że były także inne strony; a więc, odgłosem tego sporu były także dumne wiersze współczesnego im Erenburga o tym, że słowo „Żyd” sąsiadowało zawsze z wielkim słowem - „komunista”. W napisanej w tym czasie powieści „Julio Jurenito” Erenburg także wyróżnia żydowski składnik rewolucji, odnosi się do niego krytycznie, lecz widzi w nim jedynie jeden z motywów partytury operowej pod nazwą „rewolucja socjalna”. W jego opinii - żydostwo to tylko jeden z uczestników tego wielkiego masowego ruchu, ale nie jedyny i nie podstawowy.

Nawet stosunek do rewolucji może być różny. Wyboru artykułów zbioru dokonano w roku 1923, gdy Rosja Radziecka jeszcze lizała rany po Wojny Domowej. My, którzy pamiętamy blask i blichtr czasów Breżniewa w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, nie możemy dzisiaj bez uśmieszku czytać takich tragicznych prognoz białych emigrantów:

„Żydzi, którzy pozostali pod radziecką władzą, skazani są na zdziczenie i moralne oraz fizyczne wyrodzenie się. Na żydostwo, jako całość, ustrój radziecki działa jeszcze bardziej zgubnie, niż na rdzenną ludność kraju. W miastach, które wpadły w ręce bolszewików, wszystko zostało wywrócone, zniszczone, zrujnowane… wszystko, co było u Żydów godnego naśladowania i szacunku zostało zepchnięte w dół, przywalone nędzą, smutkiem, beznadziejnością. Tak ginie fizycznie i moralnie to, co jeszcze pozostało w Rosji z rosyjskiego żydostwa”.

Proroctwa te spełniły się dokładnie na odwrót. Żydostwo Rosji Radzieckiej uczestniczyło w kulturalnym i gospodarczym życiu kraju, i obecnie widzimy, że Żydzi rosyjscy są otwarci, wykształceni, mniej od innych Żydów zaślepieni żądzą zysku, i nawet mniej mają w sobie właściwej Żydom pychy. A miasta, „które wpadły w ręce bolszewików”, rozkwitły i rozbudowały się. Emigranci wprawdzie spierali się, czy Żydzi zgubili Rosję, lecz zgadzali się, że Rosja zginęła – i mylili się. A ponieważ Rosja nie zginęła, więc nie ma sensu rozpatrywania problemu przyczynienia się Żydów do jej zguby.

Pozycja, jaką zajęli autorzy zbioru, była niezwykła dla Żydów – podzielali oni uczucia ruchu Białych, usprawiedliwiali działania Białej Armii, uważali, jak Iwan Ilin, bolszewików za wielkie zło. Będąc patriotami Rosji, zaklinali się na wierność żydostwu, lecz wierzyli w żydowską winę. Według nich, Żydzi byli winni rewolucji, winni z powodu swego aktywnego uczestnictwa w ruchu rewolucyjnym, i winni z powodu swoich sukcesów w latach porewolucyjnych. Przyczyny wyjaśniali następująco: Żydzi włączyli się w aparat władzy radzieckiej dlatego, że ich tradycyjne geszefty upadły wraz z przyjściem socjalizmu. Lecz, według nich, wyjaśnienia nie likwidowały winy. W tym pozostawali małą mniejszością wśród Żydów, którzy zwykle nie spieszą się z przyznaniem się do winy.

Spór ten nie był sporem akademickim, lecz miał wielki wpływ na losy świata – przypomnijmy, że Adolf Hitler w swoich więziennych notatkach, napisanych (lub, co najmniej zaczętych) w tym właśnie roku 1923, przyjął tezę o żydowskim wpływie i postawił polemikę na ostrzu noża. Przejął on niektóre myśli autorów zbioru i doszedł do wniosku, że rewolucje w latach 1917 – 1923 w Rosji, na Węgrzech i w Bawarii zorganizowało żydostwo w swoich własnych celach, a w szczególności, w celu masowego wyniszczenia miejscowej arystokracji i klasy średniej. Komunizm, lub „bolszewizm”, ogłoszony został głównym kierunkiem judaistycznej działalności, a samo żydostwo – najsilniejszym – prawie jedynym czynnikiem działającym na historycznej scenie.

Powiedzmy od razu, że przeplatanie się naszych rozważań z tematyką hitlerowską nie powinno odstraszać nas od kontynuowania dialogu. Mało sympatyczny, lecz mądry żydowski myśliciel, Leo Strauss, przestrzegał nas przed Reductio ad Hitlerum, tendencją ograniczania dyskusji do problemu, co o tym myślał Hitler: „Jeśli Hitler lubił sztukę neoklasyczną, więc klasycyzm to nazizm, jeśli Hitler chciał wzmocnić niemiecką rodzinę, więc tradycyjna rodzina i jej obrońcy – to naziści. Jeśli Hitler winił za rewolucję Żydów, więc każdy, kto mówi o wpływach żydowskich - jest już nazistą”.

Skrajny antynazizm, doprowadzony do absurdu, zrodził mnóstwo koszmarów – architektura Le Cobusier’a, która w postaci „chruszczowek” dotarła do rosyjskich miast i rozcięła wąwozem prospektu Kalinina miłe przedmieście Arbatu, zniszczenie rodziny, nie posiadający własnego oblicza modernizm w sztuce, kult homoseksualnej miłości i Holokaustu - zatryumfowały dlatego, że zwycięstwo nad nazizmem było zbyt zupełne. Otrzymując w roku 2000 nagrodę Konrada Adenauera niemiecki historyk Ernest Holte wyjaśnił ekstremizm Hitlera związkiem z „czerwonym terrorem” i z rolą, jaką żydostwo odegrało w jego wprowadzeniu, i zaproponował by zrezygnować z automatycznego zupełnego negowania wszystkich zasad narodowego socjalizmu. Nawiasem mówiąc, zaciekły antykomunizm liberałów, doprowadzony dzisiaj do absurdu, jest nie mniej straszny i zgubny; to on zniszczył społeczeństwo bezpieczeństwa socjalnego, stworzył dwie rasy – biednych i bogatych, i doprowadził do takiego zezwierzęcenia człowieka, o jakim nie śniło się ani nazistom, ani komunistom.

Lecz gotowość do krytycznego przeanalizowania hipotezy o rewolucji, jako tworu Żydów, nie oznacza chęci jej bezwarunkowego przyjęcia, jak to robi autor przedmowy do analizowanego zbioru, pan Sewastianow, stojący na pozycjach rasistowsko-hitlerowskich. Ideologie skrajne są zbieżne, i nadmiar judeofobii prowadzi Sewastianowa do obozu judeofilów. Proponuje on Rosjanom, by wyrzekli się wiary prawosławnej i upodobnili się do Żydów, nie rozumiejąc, że większość nie może postępować za mniejszością. Jest on opętany ideą „czystości krwi”, odrzuca gwałtownie „mieszańców”, jak lubaczowski chasyd. I w tym jego myśli pokrywają się ze zwykłą opinią o hitleryzmie; jednak rzeczywiste poglądy Hitlera (jak podkreśla dr William Pierce, amerykański wydawca dialogu Dietricha Eckarta z Adolfem Hitlerem, napisanego w tym właśnie 1923 roku) były bardziej subtelne i złożone: Hitler uważał żydostwo za „abstrakcyjną rasę ducha”, tj. za fizycznego nosiciela judaistycznej tendencji, i zachwycał się wychrzczonym myślicielem Ottonem Weiningerem, tymczasem bardziej prymitywny Sewastianow objaśnia żydowskim pochodzeniem także osiągnięcia Lenina, którego uważa za „halachicznego Żyda”. Tego Lenina, który wygonił Bund i który uprzedzał towarzyszy partyjnych, by nie szli na ustępstwa dla Żydów, żeby ci „nie zrobili z nas pachołków”! Na podobieństwo marksistów tępszych od Marksa, współczesny naśladowca Hitlera, Sewastianow, jest bardziej prostacki od Hitlera. Wierzy on w tajemnicę krwi żydowskiej – nie jest to nic dziwnego u człowieka, który nie wierzy w Chrystusa. Już znakomity angielski pisarz katolicki, Chesterton, zauważył, że ci, którzy nie wierzą w Boga, gotowi są uwierzyć w cokolwiek.

Ponadto, pozycja Sewastianowa zestarzała się. Skrajnie prawicowy dyskurs zaciekłych antykomunistów, takich jak Douglas Reed („Spór o Syjonie”), Henry Ford, Rosenberg (zalicza się do nich także wtórny Sewastianow) wypalił się i starzał w końcu XX wieku, kiedy to Żydzi, prawie co do jednego, odeszli od komunizmu i przekształcili się w liberałów, a władza radziecka została zdemontowana. Dzisiaj antykomunista automatycznie popiera Czubajsa i reformy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, którym kieruje Wolfowitz. Dzisiejszy filosemita nienawidzi rewolucji, gdyż zamienił swoją pozycję z wczorajszym antysemitą.

Pomiędzy skrajnościami, proponowanym przez biologicznego żydojada Sewastianowa, z jednej strony, i żydowskimi apologetami, którzy sobie wcale tego nie uświadamiają, z drugiej strony, możemy pójść najlepszą ścieżką pośrednią, próbując zrozumieć istotę sporu o roli Żydów w rewolucji. Możemy ustosunkować się do dyskusji lat dwudziestych z większym obiektywizmem, bez uprzedzeń i z większym zrozumieniem, niż ówcześni, możemy i powinniśmy zobaczyć pozytywy, które warto zachować w naszych czasach.

Tą droga poszli wybitni rosyjscy myśliciele, mocarstwowiec Kożynow i prawosławny Panarin. Ich prace – nieprzypadkowo wydane przez „Algorytm” – proponują własne odpowiedzi na pytanie, postawione przez autorów zbioru. Dla Kożynowa idea decydującego czynnika żydowskiego w rewolucji rosyjskiej wydawała się obraźliwą dla Rosjan i historycznie nieprawdziwą. Według niego, Rewolucja Lutowa była przewrotem prozachodnim, proliberalnym, i mogłaby podporządkować Rosję Zachodowi, jeśli nie byłoby ratującej i ochraniającej Rewolucji Październikowej. Kożynow krytycznie przeanalizował materiał, przedstawiony w danym zbiorze, i doszedł do wniosku, że żydowski udział w rewolucji nie był tak ważny, jak twierdzili Żydzi i ich przeciwnicy, i dopiero po rewolucji Żydzi zdołali zebrać jej owoce, lub „wkręcić się”, jak wyrażali się ich przeciwnicy.

Panarin uważał żydostwo nie za grupę etniczną ani religijną, a za tendencję. Tendencję do stworzenia teokratycznego, niechrześcijańskiego państwa kapłanów. Tendencję tą obalił rosyjski naród, i powrócił do pewnego rodzaju normalności, chociaż chrystofobia ustroju radzieckiego nie pozwoliła osiągnąć całkowitej harmonii. Ten prawosławny punkt widzenia pozwala ustalić prawidłową proporcję wydarzeń, unika biologizmu i poczucia beznadziejności. Idąc za ojcem Siergiejem Bułhakowem, Panarin zobaczył wiele wspólnego w tendencji judaistycznej i nazistowskiej: „nazizm niemiecki jest parodią żydowskiego samouwielbienia”.

Trzeci interesujący myśliciel rosyjski – Siergiej Kara-Murza, akceptuje rewolucję i władzę radziecką, i robi surowe wyrzuty Żydom za przejście na pozycje antykomunizmu.

Na Zachodzie rolą Żydów w rewolucji zajmowało się kilku uczonych i myślicieli. W latach trzydziestych we Francji, Simone Weil odnosiła się bardzo krytycznie do tendencji żydowskiej; na tyle krytycznie, że zrezygnowała z chrztu w kościele katolickim, jako zbyt zjudaizowanym. Uważała ona, że Żydzi niszczą „korzenie” miejscowej ludności, i widziała wady ustroju radzieckiego, polegające na zerwaniu z wiarą chrześcijańską i masowych deportacjach ludności.

W USA główną rolę odegrały badania historyka Alberta Lindemanna, którego książkę o roli żydostwa w światowych procesach „Łzy Ezawa” dobrze byłoby przetłumaczyć i wydać dla rosyjskiego czytelnika. Lindemann zauważył, że Żydzi, aktywnie uczestniczący w rewolucji, byli dalecy od żydostwa. Trocki chwalił się tym, że uważano go za Rosjanina, nie mówił w języku jidysz i nie chciał pomagać Żydom, którzy prosili o pomoc; Swierdłow, Kamieniew, Zinowiew także byli dalecy od faktycznego żydostwa. Z drugiej strony, nie-Żydzi uczestniczący w rewolucji byli często zjudaizowani: na przykład, Feliks Dzierżyński, chociaż nie był Żydem, lecz był zagorzałym filosemitą, podobnie jak Łunaczarski.

Kevin McDonald, kalifornijski profesor-neodarwinista, którego jedną ważną pracę „Kulturę krytyki”, bardzo źle przetłumaczono na rosyjski, przedstawił szerszy problem. Wyjaśniał on rolę Żydów w radykalnych ruchach XX wieku, od bolszewizmu do feminizmu, tym, że uczestnicy, nie zawsze świadomie, mieli na celu pożytek dla żydostwa, jako grupy socjalnej. Tak więc, zniszczenie szlachty i wyższej klasy średniej w Rosji zrobiło miejsce dla pnących się do góry po społecznej drabinie Żydów.



II

Obecnie możemy spojrzeć na sprawy z innego punktu widzenia. Żydowskie panowanie, na które żałowali się autorzy zbioru, trwało mniej niż dwadzieścia lat po rewolucji, i można go raczej zaliczyć do symptomów „okresu zamętu”, odnosi się to także do pierwszych lat po pierestrojce. Rządy Trockiego i Swierdłowa minęły tak samo, jak rządy siedmiu bankierów w czasach Jelcyna. W obu przypadkach rosyjski duch zwyciężył.

Teksty zbioru przypominają pewien dokument, stworzony w okresie rozkwitu rządów siedmiu bankierów. Wtedy Edward Topol w znanym liście do Bieriezowskiego kajał się w imieniu narodu żydowskiego przed narodem rosyjskim. Lecz przeszły lata, Bieriezowski na wygnaniu, Chodorkowski w więzieniu, rosyjscy Żydzi uciekają z Izraela z powrotem do Rosji, o Topolu zapomniano, a w Rosji pojawiła się plejada nowych rosyjskich pisarzy – Pielewin, Sorokin, Prochanow, Iwanow. W Rosji władzę znowu dzierżą Rosjanie. Wrażenie żydowskiej wszechmocy okazało się zjawiskiem tymczasowym.

Ważnym symptomem zwycięstwa rosyjskiego ducha stała się monumentalna powieść Maksyma Kantora „Podręcznik rysowania”. Spośród mnóstwa planów fabularnych i ideowych tego ogromnego dzieła wybija się wybór, dokonany przez bohatera o mieszanej krwi żydowskiej i rosyjskiej, na korzyść rosyjskości i chrześcijaństwa. Takiego samego wyboru dokonał Lew Aninski (ujawnijmy pseudonim – prawdziwe jego nazwisko to Iwanow), tak czule piszący o swoich kozackich przodkach.

Dlatego nie możemy podzielać ani tragicznej opinii autorów zbioru, ani tym bardziej rasistowskiej apokalipsy autora przedmowy. Żydzi, oczywiście, aktywnie uczestniczyli w Rewolucji Październikowej, wielu z nich, łowiąc ryby w mętnej wodzie, zostało różnymi komisarzami - lecz po pewnym czasie zajęli oni swoją normalną, drugorzędną, pozycję. Ich wnuki poszaleli w lata dziewięćdziesiątych, i także coś tam urwali, lecz i ich zwycięstwo było czasowe.

Tą tymczasowość i ograniczoność żydowskiego zwycięstwa w Rosji można wyjaśnić za pomocą wiary prawosławnej. Naród rosyjski, zjednoczony przez swoją Cerkiew Prawosławną, jest taką duchową siłą, której nie da rady żaden przeciwnik. Komunizm był prawosławiem bez Chrystusa. Gdyby był z Chrystusem – Rosja weszłaby w bajkowy wiek. Za radziecką walkę z chrześcijaństwem częściowo winni są także komisarze Trockiego – nie mogli oni przyjąć prawosławia i całkowicie złączyć się z ludem rosyjskim, a w Cerkwi widzieli przeszkodę dla takiego złączenia. Ich przejęty od praszczurów antychrześcijański zapał sprzyjał i niszczeniu cerkwi, i czystkom dokonywanym wśród popowskich dzieci.

Lecz nie można z nadmiernej pychy prywatyzować winy. Lawina walki z Kościołem przeszła nie tylko po Rosji. Nie tylko w Rosji, lecz i we Francji, bez żadnych bolszewików, w roku 1905 kościoły zostały ograbione a sprzęty kościelne wystawiono na sprzedaż na licytacjach. Kościoły były burzone nie tylko w Rosji, lecz także w Hiszpanii. Nie Żyd z pejsami, a Puszkin wzywał do uduszenia „ostatniego cara flakami ostatniego popa”. Nie tylko w Rosji, ale i w Turcji i Meksyku wiara była prześladowana – bez radzieckiej władzy. Ale nawet i władza radziecka okazała się nie taka zła, jak wydawało się to autorom zbioru: wychowani przez ustrój radziecki ludzie, po przeżyciu 20 lat (od początku pierestrojki) bez komunizmu, nie zachłysnęli się zachwytem. Komunizm okazał się nieudanym eksperymentem, lecz to samo można powiedzieć o kapitalizmie. Władza radziecka zdołała uratować nierozdzielność Rosji, uzbroiła ją do walki, dała masom wykształcenie, i z Żydami dała sobie radę, nie stosując skrajnych środków.

Lecz w kraju, gdzie nie było rewolucji, gdzie nie było ani Czeka, ani komisarzy, ani rozkułaczania – w Stanach Zjednoczonych Ameryki – żydostwo zwyciężyło o wiele bardziej. Amerykańskie elity w 30% są żydowskie, Żydzi posiadają media, w Ameryce nie można publicznie wspominać Imienia Chrystusa – dlatego, że Żydzi nie pozwalają. Zwyciężył tam, jeszcze w XIX wieku, żydowski duch handlarski, o czym pisał Karol Marks. Przyczyną tego wszystkiego jest brak jednego wspólnego Kościoła Chrześcijańskiego. Rozbite społeczności protestanckie nie mogły oprzeć się żydowskiemu naciskowi, zresztą, nie bardzo chciały, dlatego że różnica pomiędzy kalwinizmem i judaizmem polega na obrzędowych detalach. Jest także inna przyczyna żydowskiego zwycięstwa w Ameryce – wielka własność prywatna, w tym na środki masowego przekazu.

Gdyby nie było Rewolucji Październikowej, to prawdopodobnie Rosja poszłaby drogą amerykańską. Rewolucja Lutowa pozbawiła Cerkiew jej oficjalnej roli, a bez Cerkwi, i nie mając środków masowego przekazu, Rosjanom trudno byłoby uniknąć mamonickiej niewoli. Dlatego, chociaż autorzy zbioru w porywie samobiczowania kajają się za żydowski bolszewizm, to być może, żydowscy bolszewicy uratowali Rosję od śmierci duchowej, zgotowanej przez Rewolucję Lutową.

Dlaczego Żydzi dołączyli do rewolucji? Nie dlatego, że „zawsze kochali demokrację”. Lecz dlatego, że reprezentowali sobą alternatywną elitę, część antyelity, lub kontrelity. W każdym społeczeństwie są grupy kontrelit, czekające na swój czas, wierzące, że zdolne są do zajęcia miejsca na górze, i że ich „nie dopuszczają”. Niemieccy narodowi socjaliści także byli kontrelitą. Jeśliby Hitler mógł wejść do ówczesnego społeczeństwa jako artysta-malarz, wojny by nie było. Lecz jego nie dopuszczono, tak samo jak stare klasy panujące nie dopuszczały młodych inteligentów z ludu i Żydów. Kolejnym zwycięstwem kolejnej kontrelity była pierestrojka – zbyt dużo energicznych ludzi uważało, że partyjna nomenklatura nie pozwoli im na wdarcie się na szczyty. Tym samym była rewolucja roku 1917: wykształceni Żydzi – i rosyjscy inteligenci z ludu, energiczni robotnicy, chłopi, marynarze nie widzieli dla siebie dobrej przyszłości w stabilnym Imperium Rosyjskim i zniszczyli je. Rzeczywiście, ustrój, który nie pozwala na pionową mobilność, nie pozwala energicznym ludziom piąć się do góry, skazany jest na upadek.



Tłumaczył: Roman Łukasiak


Zamknij okienko

Atlantycki Drang nach Osten

Atlantycki Drang nach Osten
Napisał Michał Soska
Friday, 18 April 2008
Pomimo bojowych deklaracji składanych przed wyjazdem do Bukaresztu zarówno przez premiera, jak i przez prezydenta, szczyt NATO nie podjął decyzji w sprawie przystąpienia Gruzji i Ukrainy do Planu Działań Na Rzecz Członkostwa w NATO. Dlaczego z uporem godnym lepszej sprawy w kolejne rozszerzenie Paktu Północnoatlantyckiego zaangażowała się Polska? Dlaczego w kwestii polityki zagranicznej premier i prezydent, kłócący się przecież bez końca w sprawach wewnętrznych, nagle przemawiają jednym głosem - i to głosem, który wyraźnie szkodzi interesom naszego kraju?
Czy naprawdę polski "interes strategiczny", o którym mówią i Tusk, i Kaczyński, leży w ciągłym drażnieniu Rosji i popieraniu działań wobec niej wrogich? I czy nie potwierdzamy przez to starego rosyjskiego stereotypu o Polsce jako wasalu USA i innych państw zachodnich, jako konia trojańskiego, przez którego przelewają się wszystkie fale wrogich najazdów i agresji zbrojnych?

W cieniu Ceausescu

Szczyt NATO w rumuńskiej stolicy nie mógł odbyć się w bardziej wymownym miejscu, niż budzący zgrozę monumentalny, socrealistyczny gmach Pałacu Ludu, wybudowany w czasach reżimu Nicolae Ceauşescu. W tym największym budynku Europy, a w zamierzeniach i całej kuli ziemskiej, spotkali się wielcy i możni tego świata (a także ich wiernopoddańczy satelici), by zadecydować o nowym zachwianiu globalnej, i tak już tylko symbolicznej równowagi na korzyść USA, które de facto pozostały jedynym imperium zdolnym do narzucania swej woli w skali światowej. Tym razem się jednak nie udało: szefowie rządów i przywódcy 26 państw członkowskich NATO, wbrew wyraźnym interesom amerykańskim, nie zaprosili Gruzji i Ukrainy do członkostwa w sojuszu. Szczególnie w wciąganie do struktur zachodnich kolejnych państw dawnego ZSRR, należących w oczach Rosjan do ich historycznego terytorium, do ich cywilizacji i ich strefy wpływów, zaangażowała się Polska. Choć wejście Ukrainy do NATO popierały także inne państwa środkowoeuropejskie, podejmujące swe decyzje raczej na podstawie historycznych awersji do kraju, który przez pół wieku był dla nich okupantem, tylko Polsce zależało tak bardzo, by – jak podała jedna z niemieckich gazet, "Süddeutsche Zeitung" – polski minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski, posunął się do "fizycznego naciskania" na kanclerz Angelę Merkel oraz gróźb, że jeśli Niemcy nie poprą rozszerzenia Paktu Północnoatlantyckiego, spotka ich niewątpliwie straszna kara ze strony Polski, która "ma długą pamięć". A więc już nie tylko prowokujemy Rosję przez popieranie wymierzonych w jej bezpieczeństwo posunięć, ale i szantażujemy sąsiadów zachodnich.

USA kontra Europa

A tymczasem to właśnie Niemcy były głównym przeciwnikiem otwarcia NATO dla Ukrainy i Gruzji, które ich zdaniem nie są jeszcze w pełni gotowe do członkostwa. Podobną opinię wyrażała Francja. Jest jednak oczywiste, że prawdziwy powód ich sprzeciwu jest zupełnie inny: kraje te nie chcą po prostu uczestniczyć w amerykańskiej prowokacji, w euratlantyckim Drang nach Osten, w nowej krucjacie przeciwko Rosji, która posiadając własną cywilizację i własny, tak odmienny od zachodniego system wartości pozostaje zagrożeniem dla amerykańskiego Nowego Światowego Porządku, globalnego kapitalizmu i nihilistycznego relatywizmu moralnego.
Zarówno Niemcy, jak i Francja dostrzegają, że Rosja jest ważnym graczem światowej polityki. Nawet, jeśli nie jest już mocarstwem globalnym, to pozostaje potęgą regionalną, zdolną do współdecydowania w sprawach dotyczących przynajmniej części Europy oraz Azji. A przede wszystkim - jest bardzo pożądanym partnerem handlowym, dostarczającym gigantyczne ilości surowców naturalnych do Europy oraz stanowiącym nie mniejszy rynek zbytu dla towarów europejskich. Nie dostrzega tego tylko Polska, która zamiast wykorzystać swe strategiczne położenie, dające nam przecież świetną pozycję startową w rywalizacji o pozycję pośrednika pomiędzy Wschodem a Zachodem, dała się zaprzęgnąć do amerykańskiej polityki post-zimnowojennej. Paradoks polega więc na tym, że w obecnej sytuacji współpraca Niemiec z Rosją, która generalnie stanowi dla Polski zjawisko niekorzystne, stała się powodem słusznego odrzucenia nieczystej gry Ameryki, radykalnie popieranej przez nasz kraj. W imię interesów amerykańskich drażnimy Rosję, zamiast z nią współpracować.
Pomimo upadku komunizmu i rozpadu ZSRR Stany Zjednoczone wciąż traktują Rosję jako wroga, którego trzeba osłabiać, ograniczać i blokować. Amerykańska polityka "równowagi i hamulców", wbrew swej nazwie, z równowagą nie ma zbyt wiele wspólnego. Służy wyłącznie utrzymania słabnącej dominacji USA we współczesnym świecie, w którym w siłę rosną nowe mocarstwa, nie uznające amerykańskiej hegemonii. Te nowe ośrodki globalnej polityki nie podzielają de facto imperialistycznej filozofii Georga Busha, zgodnie z którą wolny rynek jest jedynym regulatorem stosunków społecznych, a indywidualizm i niczym nieograniczone prawa człowieka są ważniejsze niż dobro państwa i narodu - a Stany Zjednoczone są powołane do ich narzucanie i wymuszania na całym świecie. Każde państwo, które tych rozwiązań nie akceptuje, staje się automatycznie "państwem rozbójniczym" lub członkiem "międzynarodowej osi zła". Tymczasem te nowe ośrodki polityki globalnej posiadają własne cywilizacje, własne wielkie religie i własne ideologie - których tkwiący w przekonaniu o uniwersalności swych rozwiązań Zachód nie rozumie lub zrozumieć nie chce.

Myślenie zimnowojenne

Obok Chin, Indii, Japonii, a w przyszłości może i jednego ośrodka cywilizacji Islamu, takim właśnie rywalem USA jest prawosławna Rosja. I dlatego Stany Zjednoczone wciąż nie potrafią się wyzbyć myślenia zimnowojennego: zakładają bazy wojskowe w dawnych republikach radzieckich (zwłaszcza wzdłuż tzw. miękkiego podbrzusza Rosji, czyli jej południowych granic), popierają różne kolorowe rewolucje o antyrosyjskim zabarwieniu oraz chcą zainstalować służącą rzekomej obronie tarczę antyrakietową tuż u granic rosyjskiej strefy wpływów (albo po prostu: obszaru cywilizacji rosyjskiej). Tymczasem Ukraina, zwłaszcza jej prawobrzeżna część, stanowi zdaniem większości Rosjan rdzenny obszar prawosławnej cywilizacji. To tutaj powstał jeden z pierwszych organizmów państwowych na ziemiach rosyjskich, Ruś Kijowska. Prawobrzeżna Ukraina jest krajem prawosławnym, do którego nie dotarły wpływy Kościoła katolickiego i unickiego. W Kijowie znajduje się jedno z świętych miejsc prawosławia – Ławra Kijewsko-Peczerska. Na wschód od Dniepru, zwłaszcza w zagłębiu Donbasu i na Krymie, mieszka duża mniejszość rosyjska, wiążąca swe sympatie nie z Unią Europejską i z NATO, a z Rosją i Białorusią.
Istnieje wiele mieszanych, rosyjsko-ukraińskich rodzin. Tutaj największe poparcie ma prorosyjska Partia Regionów Janukowycza. Kiedy w 2006 roku miało dojść do manewrów NATO na Morzu Czarnym nieopodal Krymu, miejscowa ludność blokowała porty i organizowała antyamerykańskie demonstracje, zmuszając jankesów do wycofania się. Język ukraiński, zawierający wiele polonizmów, również ogranicza się raczej do zachodniej połowy kraju, we wschodniej panuje rosyjski. Ukraina, przynajmniej Ukraina prawobrzeżna, jednoznacznie zalicza się do strefy cywilizacji rosyjskiej. Wiedział o tym prezydent Putin, za którego kadencji Rosja podniosła się z kolan, na które rzucił ją próbujący zaprowadzić zachodni system parlamentarnej demokracji i kapitalizmu Borys Jelcyn. Rosja Putina zaczęła bronić swych interesów, potrafiąc sprzeciwić się, co prawda z większym lub mniejszym powodzeniem, dążeniom Stanów Zjednoczonych. Putin potrafił wyraźnie powiedzieć swoje niet w sprawie niepodległości Kosowa, tarczy antyrakietowej i rozszerzenia NATO. Czy równie zdecydowany i nieugięty będzie Miedwiediew, pokaże najbliższa przyszłość.
Nie tak jasno przedstawia się natomiast sytuacja w przypadku zachodniej części kraju. Zbyt duże były tu wpływy Europy na przestrzeni dziejów, zbyt wiele wieków o kulturze tych ziem stanowiły państwa należące do cywilizacji łacińskiej, by nie pozostawiło to skutków trwających po dzień dzisiejszy. Politycznie Ukraina jest wewnętrznie rozdarta. "Pomarańczowa rewolucja" odniosła zwycięstwo jedynie do linii Dniepru, a jej bastiony to Lwów i Kijów. Jej zwolennicy – to ludzie młodzi, naiwnie zauroczeni Zachodem, jego fałszywą wolnością i życiem pozbawionym moralnych zasad. Rozdarcie to stara się wykorzystać Ameryka, która po zwycięstwie Juszczenki i całego obozu "pomarańczowych" była pewna zwycięstwa. Integracja Ukrainy z NATO i Unią Europejską wydawała się być tylko kwestią czasu, a obok USA to Polska była tym krajem, który najbardziej się w wyrywaniu kolejnego państwa z rosyjskiej strefy wpływów zaangażował – nie bacząc nawet na to, że poparcie obozu, który legalne i zgodnie z prawem przeprowadzone wybory przegrał, stanowi pogwałcenie zasady suwerenności i zakazu ingerencji w sprawy wewnętrzne.

Kijowa taniec na linie

Ukraiński prezydent Juszczenko wydaje się jednak dostrzegać, że włączenie jego kraju w struktury polityczne i militarne Zachodu nie przebiegnie tak łatwo, jak by sobie tego zapewne życzył. Zdaje się widzieć, że zbyt duża część społeczeństwa nie popiera jego prozachodniego kursu. I wypowiada się wtedy rozsądnie, łagodząc społeczne napięcia i wewnętrzne podziały. Stało się tak podczas jego deklaracji, że ewentualne członkostwo Ukrainy w NATO poddane zostanie pod narodowe referendum, a także niedawnej przecież zapowiedzi, że Ukraina może zakazać drogą ustawową zakładania obcych baz wojskowych na jej terytorium. Pytanie tylko, czy zamiary te prezydent realizować rzeczywiście będzie, czy służyły one wyłącznie chwilowemu uspokojeniu nastrojów.
Pomimo chwilowego faska dalszej ekspansji Ameryka nie rezygnuje z planów rozszerzania euratlantyckiego imperium, podkreślając, że rozmowy będą toczyć się nadal, a droga Ukrainy i Gruzji do NATO nie została definitywnie zamknięta. Stany nadal występują w pozycji jedynego światowego imperium, odrzucając nawet rosyjskie plany kompromisu, polegające na zgodzie na tarczę w Czechach i Polsce w zamian za rezygnację z rozszerzenia NATO. Dla Rosji dotarcie Paktu Północnoatlantyckiego do jej granic stanowiłoby tak duże zagrożenie jej bezpieczeństwa i integralności terytorialnej, że będzie ona niewątpliwie sprzeciwiać się ze wszystkich sił planom ekspansji Zachodu na obszar jej dawnego panowania. I dlatego Putin grozi, iż wejście Ukrainy i Gruzji do NATO stanie się przyczyną nowego kryzysu międzynarodowego, zerwania wzajemnych stosunków politycznych oraz wycelowania rakiet w terytorium sąsiada. Kończy się jednak kadencja i Busha, i Putina. A jeśli ewentualny przyszły demokratyczny prezydent USA załagodzi kurs wobec Rosji, Polska pozostanie w swym antyrosyjskim nastawieniu osamotniona, skłócona i z wielkim sąsiadem na wschodzie, i z bogatymi i wpływowymi krajami Europy Zachodniej, a także pozbawiona poparcia Imperium zza Oceanu.

Michał Soska
Mysl Polska


Zamknij okienko

Ambasador Polski w Argentynie zaprzecza stwierdzeniom szefa MSZ o swojej rzekomej rezygnacji.

Ambasador Polski w Argentynie zaprzecza stwierdzeniom szefa MSZ o swojej rzekomej rezygnacji.

Apelujemy do Szefa MSZ Pana Radoslawa Sikorskiego aby konsultowal sie wiecej
z Polonia i nie podejmowac tak zlych decyzji, zlych dla Polonii i naszej wspolnej Polski.
Lech Alex Bajan Washington DC

Ambasador Ryn nie rezygnuje
Nasz Dziennik, 2008-04-19
Ambasador Polski w Argentynie zaprzecza stwierdzeniom szefa MSZ o swojej rzekomej rezygnacji Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski poinformował wczoraj, że z funkcji ambasadora Polski w Argentynie zrezygnował Zdzisław Ryn. Sam ambasador zdementował tę informację. W przyszłym tygodniu Ryn przyjeżdża na konsultacje. Nie jest tajemnicą, że nie był on przez Sikorskiego mile widziany na stanowisku ambasadora. Wczoraj szef MSZ spotkał się z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Ustalono już następne spotkanie, które ma dotyczyć omówienia spraw związanych z funkcjonowaniem Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Minister Radosław Sikorski poinformował, że do premiera Donalda Tuska trafił wniosek o zgodę na odwołanie ambasadora Zdzisława Ryna. Wniosek taki, według stwierdzenia Sikorskiego, trzykrotnie kierowany był też do prezydenta. Jak poinformował minister, pozostał on jednak bez odpowiedzi. A to właśnie do prezydenta należą ostateczne decyzje o powoływaniu i odwoływaniu ambasadorów. Ambasador Ryn zaprzecza natomiast, jakoby składał rezygnację, twierdząc, że jedynie wyraził swój protest przeciwko odsunięciu go z misji specjalnej na przekazanie władzy prezydenckiej w Argentynie. Wczoraj doszło do spotkania prezydenta Lecha Kaczyńskiego z ministrem Sikorskim. Jak tłumaczył szef MSZ, spotkanie przebiegło w dobrej atmosferze i nie było dyskusji o planowanej przez niego likwidacji kilkunastu polskich ambasad i konsulatów. Dyskutowano natomiast o sytuacji w Gruzji. Minister poinformował, że prezydent przyjął go na jego prośbę. W komunikacie po spotkaniu prezydent poinformował, że zaprosił ministra Sikorskiego na kolejne w najbliższym czasie. Celem następnego spotkania ma być "omówienie spraw technicznych związanych z funkcjonowaniem Ministerstwa Spraw Zagranicznych". Szef MSZ zwracał uwagę, że Ryn był związany z Unią Stowarzyszeń i Organizacji Polonijnych Ameryki Łacińskiej (USOPAŁ), która nie cieszy się poparciem rządu Donalda Tuska. Biorąc pod uwagę, że działacze tej największej w Ameryce Łacińskiej organizacji polonijnej krytycznie wyrażali się o działaniach rządzącej obecnie w naszym kraju, tak wrażliwej na swój PR ekipy, trudno było nie spodziewać się tego typu decyzji. Minister Sikorski przed kilkoma miesiącami zalecił zresztą ambasadorom, aby nie kontaktowali się z przedstawicielami USOPAŁ. UKIE łączy się z MSZ Sikorski zapowiedział również reformę polskich placówek dyplomatycznych. Część będzie zlikwidowanych, a powstaną też nowe. - Tworzenie i likwidowanie placówek jest czymś, co się dzieje w sposób ciągły. Wszyscy moi poprzednicy tworzyli i likwidowali placówki. Nie ma w tym żadnej sensacji, będziemy to robić w duchu dostosowywania placówek do mapy polskich interesów i obecności Polaków za granicą - tłumaczył szef MSZ, dodając, że ważne z punktu widzenia naszych interesów jest istnienie polskich placówek np. na Islandii czy w Manchesterze, a mniej ważna jest np. placówka w Laosie. Tłumacząc przebieg konsultacji w tej sprawie z prezydentem, z którym powinien współdziałać w realizowaniu naszej polityki zagranicznej, poinformował, że chociażby "dzisiaj rano rozmawiał z bliskimi doradcami prezydenta". Wraz z początkiem przyszłego roku do Ministerstwa Spraw Zagranicznych włączony zostanie Urząd Komitetu Integracji Europejskiej. Minister Sikorski poinformował, że połączenie zaakceptował już premier Tusk. Dotychczasowy szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz zostanie wiceministrem spraw zagranicznych ds. europejskich. Dla szefa klubu Prawa i Sprawiedliwości Przemysława Gosiewskiego wysłanie do opinii publicznej informacji o likwidacji za plecami prezydenta kilkunastu ambasad i odwołanie ambasadora w Argentynie to temat zastępczy. - To jest stara zasada tematów zastępczych, jeżeli rządowi nie powodzi się w sferze politycznej. Ma to odwrócić uwagę opinii publicznej od podstawowych kwestii. Jeśli spojrzymy na ostatnie cztery miesiące, to minister Sikorski co chwilę wywołuje jakiś konflikt - uważa szef klubu PiS. Gosiewski zachęcał jednak Radosława Sikorskiego, aby dla dobra polskiej polityki zagranicznej dążył do współpracy z prezydentem, a nie doprowadzał do sporów.
Artur Kowalski
My adventure with Domeyko

Anna Cichoblazinska talks to Prof. Zdzislaw Jan Ryn, the former Polish Ambassador to Chile and Bolivia, and a biographer of Ignacy Domeyko.

ANNA CICHOBLAZINSKA: - You have dealt with the person of Ignacy Domeyko, his life and work, for many years. We got to know the ancestor of Domeyko while reading our national epos; in school we learnt about the connections of Domeyko and Mickiewicz and other Filomaci (student organisation), about Domeyko's participation in the November Uprising and the immigration but why his beautification? We do not know this side of Domeyko's personality...

PROF. ZDZISLAW JAN RYN: - After the death of Ignacy Domeyko (23 January 1889) Santiago de Chile announced national mourning. The funeral, attended by the most outstanding personalities of the Government and the Parliament, organised at state expense, was a great manifestation and it honoured him as a scientist, professor and university rector. The students unharnessed the horses and drew the carriage with Domeyko's coffin to the cathedral. When he was alive people addressed him 'Don Ignacio Domeyko, Gran Sabio Polaco. He was a sage, a Christian and artist. Miguel Amunátegui, the Chilean biographer of Domeyko, wrote, 'His brain is like a temple, on the altar of which God rests, and on the side altars, on the right rests science and on the left rests art'.
Domeyko was a pioneer of what the Holy Father John Paul II dealt with, i.e. connecting science and faith. For ten years efforts have been made to declare him Venerable. Domeyko was an eminent scientist, mathematician, geologist, teacher and organiser but most of all he prayed on the peaks of the Andes. There is much evidence that he died in the opinion of sanctity. He combined excellent creative intelligence with sensitivity and deep spirituality. This was a great figure for Chile but also for Poland. Domeyko would have been an ideal patron of all Poles if he had not left his Homeland. A great patriot, a man of science and faith. One of his sons became a Catholic priest and his grandson is a monk. For millions of those who recognise their Polish background he is a symbol of the Polish immigrant, who could not work for the Homeland and dedicated his life, work and knowledge to his adopted country. For years I have been working on creating a specific lobby for the cause of his beautification.

- And how is this process going on in Chile?

- In 1996 a group of postulators that aims at opening the cause for Domeyko was created in Santiago de Chile. The cause for beautification of Domeyko comes under the Cardinal of Santiago de Chile. Efforts have been made only for ten years. One of the formal conditions of the process was to prepare a detailed biography of Domeyko and a bibliography of his works, i.e. what was written about Domeyko and what he wrote himself. That was my task. I dedicated ten years of Benedictine work in libraries, archives and private collections. I collected materials all over the world. The new book about Domeyko contains a calendar of his life and was written like "The Calendar of the Life of Karol Wojtyla' by Fr Adam Boniecki. This is a kind of biography, which includes the letter writing of Domeyko. The letters contain many features of Domeyko's personality: his scientific achievements, travels, family, spiritual character and religiousness. Three books have been written. The first was published in two languages. The second one contains the world events related to Domeyko in 2002, the year that UNESCO declared as International Year of Ignacy Domeyko. The third biography has just appeared. And the fourth one is being printed. When I completed those books I felt I had fulfilled my task.
My last visit to Chile was to create a group of Chilean personalities. The aim of the group will be to raise funds to translate the two volumes, each contains 800 pages, into Spanish. These are big costs. However, I think that we should find means in Poland and not to beg for Domeyko in the world. But only after these books have been translated and printed the local cardinal in Santiago de Chile, after studying them, can appoint a civil commission and an ecclesiastical commission to examine whether there are no obstacles to declare him Venerable.
Anita Domeyko Alamos, the 104-year-old granddaughter of the scientist cried when I handed her the first copy of the book. She cannot see well, so she stroked the cover and was deeply moved. I am proud of being her friend from the moment I met her in 1991. Since that time she has said good-bye to me as if it was our last meeting. I tell her that I am coming back to Santiago in a few months. And she says she will wait for me. She has waited for 17 years.

- In what ways is Domeyko present in the Chilean culture?

- The expression of Domeyko's presence is about 140 eponyms (names) with his surname. Domeyko Cordillera, Domeyko Cultural Corporation, Pueblo de Domeyko, Domeyko Glazier, numerous museums, societies...UNESCO declared the year 2002 as International Year of Domeyko. During that year 21 books and almost 1,000 articles about Domeyko were published, 30 conferences, including 20 international ones, were organised worldwide. The world got to know that fifty years of Domeyko's presence in Chile left visible marks in science, culture and economy of this country. He transformed hand mining into professional industry. He discovered and described the natural resources and geological structure of this country. He educated many generations of specialists in mining. He published the first textbooks on geology and mineralogy. He was the co-founder and reformer of the Chilean University. Being the University Delegate and then Rector he influenced higher education and schools for 30 years. In Chile he was acknowledged as the father of mining education, the father of astronomy, the advocate of the civil rights of the native Indians, the apostle of science and education.
It is worth knowing that four nations claimed his membership: Polish (Domeyko felt he was Polish), Lithuanian (he was born in Lithuania), Belarusian (his home town Niedzwiadka is in Belarus now) and Chilean (Chile was his adopted country and gave him honorary citizenship). Examining and describing Domeyko's life I reached all the places he exerted strong influence.

- Through your diplomatic service, participation in the Andean trips and scientific visits you have been connected with Latin America in a special way.

- That's right. I spent about 14 years in Latin America. Although my beloved country is Indian Bolivia my biggest bonds are with Chile. I am unable to use all invitations I receive from Chile. I am named by three universities as a Honorary Professor, Honorary Citizen of two cities: La Serena (cultural capital of Chile and twin city of Krakow) and Coquimbo (twin city of Elblag), Honorary Member of the Chilean Institute (Academy of Medicine), which follows the pattern of the French Institute. It is worth mentioning that the Holy Father is Honorary Member of the Academy of Literature at this Institute. I am Honorary Member of the Federation of Andean Mountaineering and Skiing and of several scientific societies: neurology and psychiatry, aerospace and cosmic medicine as well as society of history and geography. In Chile my book 'El dolor tiene mil rostros. Juan Pablo II y los enfermos' (Suffering Has Thousands of Faces. John Paul II and the Sick). I initiated a laboratory of mountain medicine in the Andes in the former gold mine El Indio. Recently I have become Honorary Member of the Peruvian Academy of Health, correspondent member of the Peruvian Geographical Society and what is most valuable to me honorary doctor of Universidad Cientifica del Sur in Lima. Sometimes I have somewhat paradoxical impressions that my bonds with that part of the world are stronger than with Poland.

- So it seems that Latin America has become your second homeland.

- I regard it as my second homeland and I am connected to the Polish immigrants in Latin America in a special way. I am Honorary Member of the Polish Union in Chile, and I contributed to its origin. Similarly, I am a member of the Polish Immigrants' Association in Mendoza. Finally, the Polish environments became integrated and the Union of Polish Associations and Organisations In Latin America (USOPAL) was created and it has been directed by its tireless President Jan Kobylanski from Uruguay. The Polonia in Brazil and Argentina originated before the war, Poles went there 'for bread'. Thousands of ordinary people who cleared the jungle. Currently, there are the second and the third generations of Polish immigrants. They made a fortune, established themselves on a firm financial footing. They identify themselves with Polishness, cultivate Polish language and culture, and have strong bonds with the Polish Catholic mission and the missionaries. I have learnt patriotism from those Poles in Latin America. I did not know what longing for the country meant until I got to know them. I completed the best school of understanding what it meant to be Polish at the farthest ends of the earth.

- Thank you for the conversation.

1. Ignacy Domeyko. Obywatel swiata. Ignacio Domeyko. Ciudadano del Mundo, Ed. Zdzislaw Jan Ryn, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellonskiego, Kraków 2002.
2. Ryn Z.J.: Rok Ignacego Domeyki 2002, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellonskiego, Kraków 2003.
3. Ryn Z.J.: Ignacy Domeyko. Kalendarium zycia, Wydawnictwo Polskiej Akademii Umiejetnosci, Uniwersytet Jagiellonski, Akademia Gorniczo-Hutnicza, Kraków 2006.
4. Ryn Z.J.: Ignacy Domeyko. Bibliografia, Wydawnictwo Polskiej Akademii Umiejetnosci, Uniwersytet Jagiellonski, Akademia Górniczo-Hutnicza, Kraków 2007.
Szkoła hohsztaplerów politycznych
Napisał Marek Lubiński
Friday, 18 April 2008
Hucpa antypolskich pseudo-elit politycznych w Ojczyźnie nie zna jak widać granic. Oto skompromitowani politycy wywodzący się z mafijnego układu tzw. „okrągłego stołu” postanowili „zatroszczyć się” o edukację swych następców w Rzeczpospolitej i założyli nową szkołę, a do promowania tego nowego biznesu wybrali sobie Sejm RP...
Przypatrzmy się więc cóż to za tuzy polityki mają zająć się prowadzeniem owej szkoły, która już w niedalekiej przyszłości ma wypuszczać „liderów” pęczkami na, pożal się Panie Boże, scenę polityczną w Polsce... Strach ogarnia na prawdę kiedy dowiadujemy się, że „kadra naukowa” dobrana została z klucza żydo-komunistycznego. Mamy tam bowiem wielokrotnie skompromitowanego pseudodyplomatę Ryszarda Schnepfa, syna Maksymiliana Schnepfa, żydowskiego oficera UB i agenta sowietów. Jest też inny antypolak, Jan Maria Rokita primo voto Izaak Goldwicht wraz z „gwiazdą” z PO, Jarosławem Gowinem... Towarzyszy im były premier i stały szabes-goj, Marcinkiewicz, który zasłynął kiedyś z tego, że na pytanie zadane mu podczas pobytu w redakcji TV TRWAM dlaczego trzyma na stanowisku osobę tak skompromitowaną jak Schnepf, powiedział, że dlatego, iż Schnpef jest jego dobrym kolegą... Pogratulować tylko szczerości byłemu premierowi, gdyż nie ulega żadnej wątpliwości, że cała dzisiejsza klasa polityczna w Polsce, która dorwała się do koryta po roku 1989 to właśnie tacy „dobrzy koledzy”... „Fąfle i herbatniki” chciałoby się powiedzieć wedle terminologii więziennej, gdyż cechuje ich wzajemna solidarność w dopuszczaniu się i korzystaniu z koryta oraz niedopuszczanie obcych, tych nie z „towarzystwa”... A żeby zaś do tego „towarzystwa” przynależeć trzeba wykazać się jakimś przodkiem z PZPR, UB lub SB, który wytrwale budował „władze ludową”... Nie ma co do tego żadnych wątpliwości, że od takich nauczycieli jak chociażby Niesiołowski vel Nusselbaum, który nie wahał się składać ochoczo zeznań na SB, gdy go tam przyciśnięto, a dziś stara się uchodzić za „autorytet”, przyszli studenci wnet nauczą się jak dobrze kłamać i kręcić... Wogóle to aż się roi wśród nazwisk wykładowców od przeróżnej maści „autorytetów” z „drogim” Bronisławem Geremkiem na czele, który jako historyk specjalizował się w temacie paryskich burdeli... Od takiego profesora niejednego będą się mogli nauczyć przyszli dyplomaci... A pani Hanna Gronkiewicz Waltz primo voto Grunbaum? Czyż ona mając tak bogate doświadczenia ze wspólpracy z autorem największego złodziejstwa w Polsce ostatnich dziesięcioleci, czyli z Leszkiem Balcerowiczem... Czy pani Hanna nie przekaże przyszłym „elitom” polityki jak kraść skutecznie miliony i tak, aby ich nie złapali... A inny samozwańczy „profesor”, który w czasie okupacji niemieckiej opuścił obóz koncentracyjny w sposób zgoła cudowny, kiedy inni wychodzili z tamtego miejsca przez komin... Władysław Bartoszewski, bo o nim mowa, też na pewno nie pozostanie w tyle i przekaże swym pilnym studentom zasady obłudy, fałszu i zakłamania, które w „towarzystwie” prowadzą do najwyższych zaszczytów... Więcej o „dokonaniach” naukowych i politycznych „profesora” przeczytać można obszernie w książce prof. J.R.Nowaka „ O W. Bartoszewskim bez mitow” On i inni jemu podobni, jak Gugała czy Perlin, będą dawać wykłady z hipokryzji, będą uczyć uległości wobec obcych za pieniądze... Będą dawać dyplomy za frymarczenie Polską i będą uczyć jak tę Polskę okradać... Będzie to na pewno jeszcze jedna „szkoła” na wzór tej, którą swego czasu otworzył przy UW w Warszawie inny „profesor”, niejaki Dębicz, który swą „karierę naukową” rozpoczął od tłumaczenia na język polski z hiszpańskiego socjrealistycznej, stalinowskiej instrukcji uprawy trzciny cukrowej na Kubie i za to wiekopomne dzieło otrzymał tytuł „profesora”... Czy tacy właśnie antypolacy, jak on, lub działający na zlecenie Fundacji Sorosa, Marszałek Senatu RP, antypolak Borusewicz będą wychowywać przyszłe elity polityczne...? To może, żeby to „światłe” towarzystwo znalazło się w komplecie, zaproszą też jako wykładowców oprawców polskich patriotów, prokurator antypolkę Wolińską, czy też antypolaka Stefana Michnika, rodzonego brata Adama Michnika, który antypolonizm wyssał z mlekiem matki... Jasnym jest też, że przyszli studenci takiej szkoły już na wstępie będą musieli wykazać się odpowiednim nastawieniem ideologicznym, wiernopoddańczym wobec antypolskiej elitki i wrogim wobec naszej Ojczyzny.

Cała ta sytuacja wskazuje, że jest to próba stworzenia niezdrowej konkurencji i odebrania pozycji Wyższej Szkole Społecznej i Medialnej w Toruniu załozonej przez Ojca Tadeusza Rydzyka, która to uczelnia jest jedyną w swoim rodzaju, gdzie kształci się młodzież na wysokim poziomie merytorycznym i dydaktycznym, formując nie tylko specjalistów w swoich dziedzinach, ale przede wszystkim patriotów polskich. Dlatego też jest ona solą w oku rządzącej dziś w Polsce mafii okrągłostołowej. Mafia ta pragnie zachowac swe wpływy na przyszłą politykę w naszej Ojczyźnie i w dalszym ciągu wysyłać swoich ludzi na wysokie stanowiska państwowe, na placówki dyplomatyczne tak, jak ma to miejsce obecnie, że nikt spoza ich środowiska nie ma praktycznej możliwości przebicia się wysoko w pracy w administracji państwowej.

Jest to kolejny skandal, że ci, którzy od lat zajmują się niewoleniem, wyprzedażą i kradzieżą Polski mają w przyszłości kształcić elity polityczne. Wszak ich szkoła tak na prawdę nie będzie, jak głosi jej nazwa, szkołą liderów, lecz szkołą politycznych hosztaplerów. Polacy musza się otrząsnąć z marazmu... Nie wolno nam dopuścić do tego, aby antypolskie, obce nam grupy interesów powiązane przez geszeft „okrągłego stołu”, a sterowane przez Fundację Batorego i inne syjonistyczne agendy zniszczyły tę jedyną w swoim rodzaju uczelnię w Polsce, jaką jest WSKSiM w Toruniu. Pierwsze kroki w tym haniebnym kierunku już są robione. Oto bowiem skreślono tę uczelnię z listy indykatywnej projektów kluczowych Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko w ramach priorytetu XIII Infrastruktura Szkolnictwa Wyższego...

Jest to przyklad ewidentnego działania podszytego uprzedzeniami ideologicznymi i nie można do tego dopuścić, aby zamiast prawdziwie polskich patriotycznych elit, jakie formuje uczelnia Ojca Rydzyka, i które to elity są prawdziwą nadzieją dla Polski, jacyś samozwańczy „profesorowie”, potomkowie stalinowców i „Dyzmy” polityki produkowali hohsztaplerów na naszą i naszej Ojczyzny zgubę.


Zamknij okienko

Polish Catholics do not seek reparations, moral or financial, from Jews.

Polish Catholics do not seek reparations, moral or financial, from Jews.


Polish Catholics do not seek reparations, moral or financial, from Jews.
Sarasota Herald Tribune, Assoc. Press, p.9, March 13, 2001.


Some years ago Professor Jan Tomasz Gross wrote a well-documented book entitled Revolution from abroad: The Soviet Conquest of Poland’s Western Ukraine and Western Belorussia. In this work, published by Princeton University Press, Gross gave substantial evidence of the complicity of some Polish Jews in the murder of thousands of Polish Catholics by the Soviet forces who occupied much of Poland in September of 1939 during the joint Soviet-Nazi invasion of that country. This extensively footnoted book was received with stony silence by the journals, which might have been expected to review it, from the professional quarterly Slavic Review to the New York Times. Indeed, professor Gross was essentially put in a state of hostile isolation by many persons in the literary and professional Slavic community.

Apparently Professor Gross has now worked his passage back into "politically correct society" with his recent Neighbors, also published by Princeton University Press. Relying principally on recollections of a Polish-Jewish Communist official (Szmul Wasersztajn aka "Calka"), Gross has produced a thin argument to the effect that In 1941 Polish civilians from the village of Jedwabne drove 1600 Jews into a barn and burned them to death. The geometrical improbability of the spectacle aside (the farmer who owned the barn owned only four acres), one wonders how such a scantily researched book can receive the instant cachets of the same journals which had simply ignored Revolution from Abroad

There seems to be a pattern of alleging murders of Jews in areas of Poland, which shifted from Soviet to German control in- June of 1941. The widespread collaboration of some Jews in fingering priests, schoolteachers, Landowners, physicians, sat other professionals (spoken of by Gross in his earlier works) certainly led to retribution against the guilty dining Soviet withdrawals. This does not translate into genocidal pogroms, which were staged by the Germans. That the Polish Underground Army did retaliate against collaborators either with the Nazis or the Soviets is not denied. That innocent perished with the guilty in such retaliations is commonplace in wartime conditions, but for anyone to mistake such retaliations as anti-Semitic rage whenever the collaborators were Jews is simply absurd.

Furthermore, nobody denies that there were evil individuals in the Polish population who did murder Jews during the War. But they carried out their crimes understanding that they were explicitly forbidden by the Polish Underground government and carried the death sentence from that government.

In Israel, within a short walk of the Yad Vashem memorial to Jewish victims of the Holocaust, is the site of Deir Yassin, where the Stem Gang/Irgun activists of Yitsak Shaniir and Menachem Begin (later Prime Ministers of Israel) slaughtered all the men, women and children in the unfortunate Arab village on April 9, 1948. This is an example of an organized atrocity against civilians committed by an official national body. Nothing like that was ever carried out by any official organization of Polish Catholics during the horrific years of World War II (in which over three million Polish Catholics died at both Soviet and German-Nazi hands).

We have long passed the time when Poles should feel they have to dedicate time and energy to answering "national guilt" charges like those made in Neighbors. After a fifty-year occupation of Poland by the Soviets, we can simply observe that during this entire wretched period the probability of a crime committed by a Polish Catholic against a Polish Jew was much less than a crime committed by a Polish Jew against a Polish Catholic. There are many evidences that this is so, Including the earlier work by Professor Gross as well as John Sack’s An Eye for an E~ The leadership of the dreaded US (communist secret police) by Jakub Berman (of which Szmul Wasersztajn, the chief source of Neighbors was a member) is a matter of record. The collaboration between the "Jewish committees" and the NKVD in Soviet occupied Poland is also a matter of record. The last memory of Poland by many a Polish Catholic before the door was slammed shut on a boxcar bound for Siberia was that of a Jewish militiaman slamming the door. There was no similar collaboration between Polish Catholics and the Nazis. Nevertheless, Polish Catholics do not seek reparations, moral or financial, from Jews. They hope that mutual respect can replace the rather counterproductive charge and countercharge pattern which Neighbors engenders. Enough is definitely enough.



Prof. I. C. Pogonowski,

Czy USA staje się państwem policyjnym z pomocą Izraela?

Czy USA staje się państwem policyjnym z pomocą Izraela?


Czy USA staje się państwem policyjnym z pomocą Izraela?

Ojciec Święty Bendict XVI chwalił USA w dniu 17 kwietnia 2008, za charakterystyczną dla tego kraju wolność. Szkoda, że nikt nie był w stanie wyjaśnić Ojcu Świętemu, że „wolność amerykańska jest częścią minionej historii.” Przez ostatnie siedem lat USA przechodziło ewolucję na państwo, coraz bardziej rygorystycznie policyjne oraz że nie ma znaków na ziemi i na niebie, że ten proces nie będzie dalej postępował.

Centrum „Global Research” opublikowało 18go kwietnia 2008, wcześniejszy artykuł Larry Chin’a pod tytułem „Państwo policyjne USA krzepnie z pomocą Izraela: Rosnąca rola Izraela w wewnętrznych policyjnych i szpiegowskich akcjach w USA”, według New York Times dzieje się to pod płaszczykiem zwalczania terroryzmu.

Propaganda policji pod hasłem: „Samobójcze wybuchy bomb wnet nastąpią w USA?” ma miejsce w celu zastraszania Amerykanów i przekonania ich, że na pewno wkrótce nastąpią w USA ataki terrorystów na wielką skalę.” Podejrzewa się, że ataki te ma inicjować sama policja, z pomocą fachowców z Izraela, w celu wzmocnienia kandydatury na prezydenta Hillary Clinton, jak też podniesienia stanu armii USA o 100,000, przy jednoczesnym zwiększeniu rekrutowania w wyższych szkołach, niby w imię bezpieczeństwa USA.

Kongres ustanowił „Patriot Act” jako permanentny według nakazu przywódców „Nowego Porządku Świata” i w celu ustalania permanentnej tyranii na świecie od 12 września 2001, czyli następnego dnia po prowokacji zburzenia wieżowców nowojorskich w „magicznym” dniu 11 września 2001, którego data, według zapisu amerykańskiego jest 9,11, taka sama jak standardowy w USA numer telefonu w celu wzywania pomocy na wypadek pożaru, choroby, wypadku, etc.

Kazano szefowi policji w Seattle, nazwiskiem Gil Kerlikowske, wydać ogłoszenie, że stoimy wobec nadchodzących ataków samobójczych, które rozpowszechniły się w Izraelu przez zrozpaczonych prześladowaniem Arabów. Centra zapobiegawcze używają robotów do ćwiczeń w wykrywaniu bomb i materiałów wybuchowych oraz zniewalania samobójczych zamachowców, którzy jakoby wszędzie czyhają w USA.

Na dworcach kolejki podziemnej policja w Nowym Jorku bada podejrzany bagaż. Doświadczenie w Izraelu i w Londynie jest udostępniane szefom policji w USA. Rutynowo grupy policjantów z USA jeżdżą do Izraela i przywożą agentów z Izraela do USA, żeby byli doradcami i trenerami w komisariatach policji w miastach amerykańskich jako specjaliści w arkanach nadzoru i wykrywania terrorystów samobójczych oraz ich aresztowania.

Agenci Izraela mają najbardziej gruntowny wywiad w USA, po Chinach i Rosji i korzystają teraz z okazji „trenowania” Amerykanów jak znajdywać „agitatorów” rekrutujących samobójców oraz wypatrujących miejsca dogodne do ataku samobójczego. Jest to system prania mózgów ludzi w USA, żeby byli solidarni z Izraelem w konflikcie z Arabami.

Policjanci są trenowani, żeby w razie utożsamienia pojedynczego terrorysty nie strzelać, jak zwykle, w jego piersi, ale w głowę, tak żeby na pewno nie spowodować eksplozji bomby pod bluzką. Według tego systemu, strzałem w głowę został przez pomyłkę zabity w Londynie zupełnie niewinny Brazylijczyk. Coraz bliższe więzy policji w USA z agentami z Izraela spowodowało protesty obywateli amerykańskich wyznania muzułmańskiego przeciwko prześladowaniu ich przez policję miejscową.
Policja używa skrótów na słowa: „Arab z aparatem fotograficznym,” żeby chronić jakoby zagrożone mosty, elektrownie i zbiorniki wody pitnej. Rzecznik Rady Amerykano-Islamskiej, Ibrahim Hooper powiedział w Waszyngtonie, że metody importowane z Izraela polegają na arbitralnym przechwytywaniu ludzi przez tajną policję na lotniskach etc. Metody te jak wiadomo wywołują wściekłość Palestyńczyków, którzy są co dzień w ten sposób szykanowani. Hooper protestuje przeciwko stosowaniu tych metod w USA.

Generał policji, Żyd izraelski stacjonowany w ambasadzie Izraela w Waszyngtonie odwiedza komisariaty policji w USA i szef Kerlikowske spodziewa się go w Seattle, na program jako trenera policji miejscowej, żeby poznali lepiej metody stosowane w stosunku do Arabów w Izraelu. Chodzi o metody takie, jakie są potrzebne w wykrywaniu potencjalnych terrorystów samobójczych, ponieważ trzeba być w pogotowiu „nie jest to kwestia czy, jest to kwestia, kiedy nastąpi atak terroru” w Seattle i innych miastach amerykańskich.

Szefowie 18,000 stanowych i miejskich oddziałów policji w USA narzekają na brak wiedzy jak wykrywać potencjalnych terrorystów samobójców. Wystraszeni propagandą neokonserwatystów-syjonistów obawiają się, że jesteśmy w „wojnie globalnej przeciwko terrorystom.” Policja w Nowym Jorku utrzymuje w Izraelu stałego agenta, mówiącego po hebrajsku, który wraca często i uczy, jakie metody Żydzi stosują wobec Arabów, w celu zabezpieczania ruchu ulicznego oraz autobusów i kolejek, za pomocą przeszukiwania bagaży i pakunków.

W Nowym Jorku program inspekcji pakunków przeciw terrorystom ma budżet miliona dolarów na tydzień. Departament „Homeland Security” pod talmudycznym Żydem, Michael’am Chertov’em, opłaca koszt stosowania maszyn rentgenowskich do prześwietlania bagaży i pakunków. Generał z Policji Państwowej Izraela stacjonowany w ambasadzie Izraela w Waszyngtonie, Simon Perry powiedział: „Do ataku terrorystycznego potrzeba dwu rzeczy: zasobów materialnych i motywacji. O materiały wybuchowe jest łatwo, tak, że obecnie kwestią jest tylko motywacja.”

Do Polski przyjeżdżają wycieczki z Izraela ze zbrojną obstawą agentów izraelskich służb specjalnych, które nieraz biją przechodniów nie-Żydów, jak to zdarzyło się w Krakowie na Kazimierzu. W pewnym sensie Polska upodabnia się więc do USA, w którym to państwie, coraz częściej słyszy się pytanie: „Czy USA z pomocą Izraela staje się państwem policyjnym?”



Dodano/uzupełniono: 2008-04-18


--------------------------------------------------------------------------------
Copyright © Iwo Cyprian Pogonowski
www.pogonowski.com

Żydowski Związek Wojskowy ŻZW, Polish for Jewish Military Union Poland

Żydowski Związek Wojskowy ŻZW, Polish for Jewish Military Union Poland

Wykłady prof. Nowaka wywołały konflikt w KIK?
prof. dr hab. Jerzy Robert Nowak (2008-04-18)
Aktualności dnia
słuchajzapisz
was an underground resistance organization operating during World War II in the area of the Warsaw Ghetto and fighting during the Warsaw Ghetto Uprising. It was formed primarily of former officers of the Polish Army in late 1939, soon after the start of the German occupation of Poland.

Due to its close ties with the all-national Armia Krajowa (AK), after the war the Communist authorities of Poland suppressed the publication of books and articles on ŻZW, whose role in the uprising in the ghetto was undervalued,[1] as opposed to a leftist Jewish organization Żydowska Organizacja Bojowa (Jewish Fighting Organization), whose role in the struggle is better covered in modern monographs and often overstated.


History

Formation

Heroes of the Warsaw Ghetto memorial in WarsawThe ŻZW was formed some time in November of 1939, immediately after the German and Soviet conquest of Poland. Among its founding members was Dawid Mordechaj Apfelbaum[3], a pre-war Lieutenant of the Polish Army,[4] who proposed his former superior, Captain Henryk Iwański, to form a Jewish en cadre resistance group in collaboration with other Polish resistance organizations being formed at that time[2]. At the end of December such an organization was indeed formed and received the name of Żydowski Związek Walki. On January 30, 1940, its existence was approved by General Władysław Sikorski, the Polish commander in chief and the prime minister of the Polish Government in Exile.

Initially consisting of only 39 men, each armed with a Vis pistol, with time it had grown to become one of the most numerous and most notable Jewish resistance organizations in Poland. Between 1940 and 1942 additional cells were formed in most major towns of Poland, including the most notable groups in Lublin, Lwów and Stanisławów. Although initially formed entirely by professional soldiers, with time it also included members of pre-war right wing Jewish-Polish parties such as Betar (among them Perec Laskier, Lowa Swerin, Paweł Frenkel, Merediks, Langleben and Rosenfeld), Hatzohar (Joel Białobrow, Dawid Wdowiński) and the revisionist faction of the Polish Zionist Party (Leib "Leon" Rodal and Meir Klingbeil).

The ŻZW was formed in close ties with Iwański's organization and initially focused primarily on acquisition of arms and preparation of a large action in which all of its members could escape to Hungary, from where they wanted to flee to Great Britain where the Polish Army was being re-created[2]. With time however it was decided that the members stay in occupied Poland to help organize the struggle against the occupants. In the later period the ŻZW focused on acquisition of arms for the future struggle as well as on helping the Jews to escape the ghettos, created in almost every town in German-held Poland. Thanks to the close ties with the Związek Walki Zbrojnej and then the AK (mainly through Iwański's Security Corps, the Polish underground police force), the ŻZW received a large number of guns and armaments, as well as training of their members by professional officers. Those resistance organizations also provided help with weapons and ammunition acquisition, as well as with organizing the escapes.

Although the ŻZW was active in a number of towns in Poland, it's major headquarters remained in Warsaw. When most of the Jewish inhabitants were forced into the Warsaw Ghetto, the ŻZW remained in contact with the outside world through Iwański and a number of other officers on the Aryan side. By the summer of 1942, the Union had 320 well-armed[5] members in Warsaw alone. During the first large deportation from the Warsaw Ghetto, the ŻZW received the news of the German plans and managed to hide most of its members in bunkers, which resulted in only up to 20 of them being arrested by the Germans[2]. Although Dawid Mordechaj Apfelbaum could not convince Adam Czerniaków to start an armed uprising against the Germans during the deportation, the organization managed to preserve most of its members - and assets. It also started to train more members and by January of 1943 it already had roughly 500 men at arms in Warsaw alone. In addition, the technological department of the ŻZW, together with Capt. Cezary Ketling's group of the PLAN resistance organization managed to dig up two secret tunnels under the walls of the ghetto, providing contact with the outside and allowing smuggling of arms into the ghetto.


Structure
The commander of the ŻZW at the time of the uprising was Dr. Paweł Frenkiel, [6] though others have mentioned Apfelbaum [1] and Dawid Wdowiński (although this citation is not certain due to lack of documents and sources). The organization was divided onto groups of five soldiers. Three groups formed a unit, four units formed a platoon and four platoons - a company, composed of roughly 240 men. In early January of 1943 the ŻZW had two entirely-manned and fully-armed companies and two additional en cadre companies, to be manned by newly-arrived volunteers when need arises. This indeed happened in April of 1943, though the actual number of ŻZW soldiers to take part in the Uprising is a matter of debate.[1] Apart from the fighting groups, the ŻZW was organized into several departments:[1]

Information Department, directed by Leon Rodal;
Organization Department, directed by Paweł Frenkel;
Supply Department ("Kwatermistrzowski"), directed by Leon Wajnsztok;
Finances Department, without a director;
Communication Department (contacts with Armia Krajowa mainly), directed by Dawid Apfelbaum;
Medical Department led by dr Józef Celmajster (under pseudonym Niemirski);
Juridicial Department under Dawid Szulman;
Saving (Ratowanie) Department (transporting Jewish children and others outside the ghetto), under Kalma Mendelson;
Department of Technology, Transport and Supplies (which, among other things, built two tunnels under the Ghetto walls) led by Hanoch Federbusz;
Military Department under Paweł Frenkel and Dawid Apfelbaum.

[edit] Warsaw Ghetto Uprising
During the Warsaw Ghetto Uprising ŻZW is said to have had about 400 well-armed fighters grouped in 11 units. ŻZW fought together with AK fighters in Muranowska street (4 units under Frenkel). Dawid M. Apfelbaum took position in Miła street. Heniek Federbusz group organized a strong pocket of resistance in a house near Zamenhoff street. Jan Pika unit took position in Miła street, while unit of Leizer Staniewicz fought in the Nalewki, Gęsia street and Franciszkańska street. Dawid Berliński's group took position in second part of Nalewki. Roman Winsztok commanded group near Muranowska, where also the headquarters of the Union was located (Muranowska 7/9 street). Photograph of ZZW headquarters at 2 Muranow Street Warsaw


After the war
Already during the war the influence and the importance of the Żydowski Związek Wojskowy was being downgraded. The surviving commanders of the leftist ŻOB either did not mention the ŻZW's fight in the Warsaw Ghetto Uprising in their writings at all,[1] or belittled its importance.[7] Also the war-time Soviet propaganda did only briefly mention the fighters as they collided with its aims of presenting the Soviet Union as the only defender of the European Jewry.[8] In addition, except for Dawid Wdowiński none of the high-ranking commanders of the ŻZW survived the war to tell their part of the story and it was not until 1963 that Wdowiński's memoirs were published.

This led to a number of myths concerning both the ŻZW and the Uprising being commonly repeated in many modern publications. This was even strengthened by the post-war propaganda of the Polish communists, who openly underlined the value of the leftist Żydowska Organizacja Bojowa, while suppressed all publications on the Armia Krajowa-backed ŻZW.

The “Contact” ring used as a sign between the ŻZW and the Armia Krajowa is displayed in Yad Vashem. A means of identification, used in particular during meetings of higher level officers, were two identical gold rings set with a red stone engraved with Jewish symbols. It was not enough for the contacts to show the ring, they were expected to explain the significance of the symbols.

The ring that was in the possession of the Jewish underground fighters, was destroyed in the ruins of the Ghetto. Its twin remained in the hands of Henryk Iwanski, the leader of the Polish underground and later brought to the museum in Jerusalem, Israel.
Zapomniani żołnierze ŻZW
Maciej Kledzik 18-04-2008, ostatnia aktualizacja 18-04-2008 18:00
Przez ponad 60 lat bojowcy ŻOB nie podjęli dialogu z komabatantami Żydowskiego Związku Wojskowego. Nie ustalono jednej, prawdziwej wersji działań powstańczych


źródło: Żydowski Instytut Historyczny
Dowódca "Wielkiej Akcji" Juergen Stroop po wkroczeniu na teren warszawskiego getta

źródło: Żydowski Instytut Historyczny
Niemieckie działko u zbiegu ulic Franciszkańskiej i Bonifraterskiej
+zobacz więcejW PRL utrwalano w świadomości co najmniej dwóch pokoleń Polaków, że dowódcą powstania w getcie był Mordechaj Anielewicz stojący na czele 700 bojowców z Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB). Stawiano im pomniki, ich imionami nazywano ulice, skwery, instytucje. Dopiero w ostatnich kilku latach zaczęto w Polsce przedstawiać nowe fakty, znane od dziesiątków lat w Izraelu, i to bardzo ostrożnie, by nie urazić kilku żyjących wśród nas bohaterów z ŻOB.


Skrupulatność Stroopa

Raport Jürgena Stroopa, dowódcy SS i Policji na Dystrykt Warszawski, pisany od 20 kwietnia do 24 maja 1943 r., jest bezosobowym dokumentem eksterminacji mieszkańców getta i – jak pisał – żydowskich bandytów oraz polskich terrorystów. Z niemiecką skrupulatnością Stroop wylicza schwytanych i zastrzelonych Żydów, zlikwidowane bunkry, zdobytą broń, waluty, kosztowności. W raporcie nie pada ani jedno nazwisko, chociaż po największej bitwie stoczonej 27 kwietnia na placu Muranowskim przeciwko kompaniom Żydowskiego Związku Wojskowego i plutonowi Organizacji Wojskowej- Korpusu Bezpieczeństwa z AK wymienia, że ujęto 17 Polaków, w tym dwóch polskich policjantów, a także „jednego z założycieli i przywódców żydowsko-polskiej organizacji wojskowej”.

Stroop wszystkich bez wyjątku jeńców rozstrzeliwał, ale na pewno przedtem przesłuchiwał i wiedział, że przeciwko jego jednostkom walczą żołnierze ŻZW i bojowcy ŻOB. To widać z raportu. Pod datą 6 maja napisał: „dotychczas nie stwierdzono z całą pewnością, że tzw. kierownictwo partyjne Żydów (PPR) zostało ujęte lub zgładzone”. 8 maja informował o zlikwidowaniu „kierownictwa partyjnego”.


Wymazani z historii

Dawid Wdowiński, w II RP prezes Polskiej Partii Syjonistycznej Organizacji Rewizjonistów, w wydanej w 1963 r. w Nowym Jorku książce „And we are not saved” (nieprzetłumaczonej na język polski) pisze, że w październiku i w listopadzie 1939 r. w Warszawie spotkała się grupa Żydów, oficerów polskich, reprezentujących prawicowe organizacje polityczne: Betar (Perec Laskier, Lowa Swerin, Paweł Frenkel, Merediks, Langleben i Rosenfeld), Hatzohar (m.in. Joel Białobrow, Dawid Wdowiński) oraz Rewizjonistów (Leib „Leon” Rodal i Meir Klingbeil). Oficerowie ci powołali Żydowski Związek Wojskowy. Na komendanta wojskowego wybrano Pawła Frenkla.

Kapitan WP Henryk Iwański, współpracujący z ŻZW z polecenia KG ZWZ, później AK, wymienia we wspomnieniach z listopada 1939 r. jeszcze por. Dawida Moryca Apfelbauma, z którym walczył w jednym pułku w obronie Warszawy, ppor. Henryka Lipszyca, pchor. Kałmana Mendelsona (po wojnie Madanowskiego) i mgr. prawa Białoskóra. Napisał: „W 1940 r. Mendelson zorganizował grupę 12 mężczyzn uzbrojonych w 4 pistolety. Przechowywali broń w piwnicach domu Karmelicka 5”.

W kwietniu 1942 r. ŻZW liczył już ok. 500 wyszkolonych żołnierzy w kilku kompaniach dowodzonych przez ok. 20 oficerów WP pochodzenia żydowskiego. Od połowy września 1942 r. do kwietnia 1943 r. trzy kompanie ŻZW były skoszarowane na terenie getta i uzbrojone m.in. w karabiny i pistolety maszynowe. Dowództwo mieściło się w domu przy ul Muranowskiej 7 – 9, skąd prowadził na stroną aryjską podziemny tunel.

Żydowska Organizacja Bojowa powstała w połowie 1942 r. z organizacji bojowych kierowanych przez komunistów i syjonistów. W porównaniu z ŻZW była słabo uzbrojona, głównie w pistolety, granaty, butelki zapalające i materiały wybuchowe.

6 kwietnia 1943 r. ŻZW otrzymał od AK informację o zaplanowanym na 19 kwietnia wysiedleniu Żydów z getta. Miał to być prezent dla Hitlera z okazji jego urodzin przypadających 20 kwietnia. Kpt. Apfelbaum przekazał wiadomość dowódcy ŻOB Anielewiczowi.

Obie organizacje podzieliły między siebie stanowiska obronne na terytorium getta. ŻOB miała obsadzić domy przy ul. Zamenhofa, Miłej, Gęsiej i Nalewkach, a 11 kompanii ŻZW – pl. Muranowski, ul. Muranowską i Nalewki od domu pod nr. 38, wzmacniając także pozycje zajęte przez słabo uzbrojone oddziały ŻOB. Paweł Frenkel uzgadniał te plany z Mordechajem Anielewiczem.

Muranowską obsadziły cztery kompanie ŻZW. Osobiste dowództwo nad obroną całej ulicy objął Frenkel. Kompania 5. pod dowództwem Dawida M. Apfelbauma zajęła stanowiska w domu przy Miłej 10. Kompania 6. dowodzona przez Heńka Federbusza obsadziła dom przy Zamenhofa. Kompania 7. z Janem Piką zajęła stanowiska wokół ulicy Miłej. Kompania 8. Leizara Staniewicza kontrolowała Nalewki, Gęsią i Franciszkańską, a 9. z Dawidem Berlińskim część Nalewek. Kompania 10. zajęła pozycje wokół Franciszkańskiej, a 11. z Romanem Winsztokiem przy Muranowskiej. Razem kompanie liczyły około 400 żołnierzy, w ich skład wchodziło od kilkunastu do 50 osób. W porównaniu z oddziałami ŻOB (podawana liczba 700 bojowców wydaje się zawyżona, Marek Edelman mówił Hannie Krall, autorce książki „Zdążyć przed Panem Bogiem”, że było ich 220) były one dobrze uzbrojone.

W połowie kwietnia dowództwo ŻOB odmówiło wojskowego podporządkowania się ŻZW. Dlaczego?


Katyń podzielił powstańców?

Abram Lewi (Ryszard Walewski), komunista, który w czasie powstania w getcie walczył u boku ŻZW, gdyż ŻOB nie przyjęła go do swoich szeregów, napisał w relacji przechowywanej w Instytucie Żabotyńskiego w Tel Awiwie, że ŻOB dążyła do wyłącznego panowania w getcie. I że z jego inicjatywy (nikt inny tego nie potwierdził) przed rozpoczęciem walk centralne getto zostało jednak podzielone na dwa okręgi wojskowe, jeden broniony przez ŻOB, a drugi, z placem Muranowskim, przez ŻZW.

Faktem jest, że ŻOB i ŻZW współdziałały ze sobą w walkach. Na przykład wraz z oddziałem pod dowództwem Marka Edelmana, broniącym szczotkarni, walczyła grupa ŻZW Chaima Łopaty. Marian Turski zapytał Marka Edelmana w wywiadzie dla tygodnika „Polityka” (nr 13/1993), czy po upływie pół wieku zmienił swój stosunek od ŻZW, którego nie wymienia w swoich wspomnieniach z walczącego getta. Edelman odpowiedział, że była grupa rewizjonistów, którzy chcieli przewodzić walce zbrojnej w getcie, ale mieli nikłe poparcie. Rewizjoniści szybko chcieli się przebić na aryjską stronę, nie mieli wpływu na przebieg powstania, na nastrój, na formowanie psychiki i oporu. O ich walkach przy ul. Muranowskiej wie tylko tyle, ile podał w raportach niemiecki generał Stroop.

Myślę, że 12 kwietnia w sztabie ŻZW przy Muranowskiej 7 odebrano drogą radiową (z zachowanej relacji Ringelbluma wynika, że był tam wysokiej jakości radioodbiornik) informacje niemieckie o odkryciu w lesie katyńskim masowych grobów polskich oficerów, wśród nich także narodowości żydowskiej. Usłyszano też o zwróceniu się rządu RP do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża o przeprowadzenie dochodzenia i ustalenie sprawców mordu. To stało się pretekstem dla Stalina do zerwania 25 kwietnia stosunków dyplomatycznych z emigracyjnym rządem polskim. Ta informacja mogła spowodować rozłam między obiema żydowskimi organizacjami wojskowymi walczącymi w getcie.

ŻZW (prawicowy i centroprawicowy), jak należy sądzić, opowiedział się po stronie rządu polskiego, ŻOB (lewicowa, komunistyczna) zdecydowanie po stronie Moskwy. W obliczu nieuchronnej zagłady getta nie powinno to mieć większego znaczenia. A jednak. Po wojnie ocaleli ŻOB-owcy ogłosili swoją historię powstania w getcie bez udziału ŻZW.


ŻZW walczył naprawdę

Jak trudno odkłamać historię, świadczy wydana kilka lat temu książka „Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście” (Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Warszawa 2001). Barbara Engelking i Jacek Leociak piszą w niej: „Wg relacji Władysława »Żarskiego« Zajdlera 27 kwietnia 18-osobowy oddział AK pod dowództwem Henryka Iwańskiego »Bystrego« i samego »Żarskiego« wspólnie z oddziałem ŻZW pod dowództwem Dawida Apfelbauma stoczył na terenie getta całodzienną walkę z Niemcami. Ta wspólna walka nie znajduje jednak potwierdzenia w innych źródłach, a wiadomo ponadto, że bojowcy ŻZW wcześniej opuścili getto”.

A przecież płk Iranek Osiecki, szef wywiadu Komendy Głównej AK, w książce „Kto ratuje jedno życie... Polacy i Żydzi 1939 – 1945”, wydanej w Londynie w 1968 r., pisze w szczegółach o bitwie 27 kwietnia na terenie getta. Razem z ŻZW walczył oddział Korpusu Bezpieczeństwa dowodzony przez mjr. Henryka Iwańskiego „Bystrego”, w którego skład wchodziła drużyna kpt. Władysława Zajdlera „Żarskiego” i sekcja Lejewskiego „Garbarza”. Oddział przedostał się przekopem na teren walk przy Muranowskiej i poniósł duże straty, polegli m.in. syn majora Roman i brat Wacław, a „Bystry” został ranny. Była to największa bitwa powstania, na pl. Muranowskim spalono niemiecki czołg, rozbito kompanię Łotyszy i zatrzymano Niemców przed domem przy Muranowskiej 7. Przekopem pod ulicą do domu przy Muranowskiej 6 przetransportowano około 30 rannych. Polegli lub zmarli z odniesionych ran prawie wszyscy dowódcy ŻZW – Apfelbaum, Rodal, Białoskóra, Berman, Akerman, Likiernik i inni. Przeżył ciężko ranny Mendelson. Poległo około dziesięciu żołnierzy OW-KB.

Dowództwo AK zachowało pełną obiektywność w stosunku do obu walczących żydowskich organizacji wojskowych, bez względu na ich poglądy i programy polityczne. Michał Klepfisz z ŻOB odznaczony został pośmiertnie przez naczelnego wodza gen. Kazimierza Sosnkowskiego Orderem Virtuti Militari V klasy, a kpt. Apfelbaum z ŻZW, również pośmiertnie, awansowany do stopnia majora WP.
DWARFS SCREAM WHEN HEROES SLEEP
From NASZ DZIENNIK - Warsaw, Poland


"Nearly all the literature written to this day - and many books as well as articles have been written about the uprising of the Warsaw Jews - is either a terrible falsification by those seeking their own fame while forgetting about others, or it is a mistake which results from a lack of knowledge and trusting relationship with surviving eyewitnesses, who fabricated their stories and shortened versions, making others look less significant and themselves more appealing - wrote Chaim Lazar-Litai in his book Masada in Warsaw. There was also official communist propaganda in Poland which gave a false picture of the uprising from the very beginning.
The Jewish Fighting Organization (ZOB - Zydowska Organizacja Bojowa) acted as the only counted-for participant in the uprising, despite the fact that her real involvement in the uprising was secondary. Her unveiling by communist historians, was decided by the official pro-Soviet orientation. As a consequence, the Polish leaders silenced the participation of the closely knit with the Polish Home Army, Jewish Military Organization (ZZW - Zydowski Zwiazek Wojskowy). With many more men, better armory, and trained by Polish instructors, they held a long lasting resistance against the Germans (from the 19th until the 27th of April 1943). For a comparison - badly armed and unprepared for combat, the warriors of ZOB were only able to defend themselves effectively for about eleven hours on the first day of the uprising. The fall of communism did not stop the conspiracy regarding ZZW. To this day there are plenty of those supporting the 'historical killing' of the truth about the participation of ZZW soldiers in the uprising. A demand for this enormous lie still exists; the only thing that has changed is its foundation. The Polish vision of "anti-Semitism", forced by pro-Jews and the Jewish movement cannot stand to measure up with facts from Polish-Jewish brothers in arms. In the midst of rampant lies and half-truths about the Polish Warsaw Uprising, it is worth to take a look at two Jewish publications The truth about the Warsaw uprising authored by Jewish publicist Aleksandra Swiszczewa, who appeared in "Shalom New York", as well as "Changing faces of memory: Who defended the Warsaw Ghetto?" by Moshe Arsen, published in the "Jerusalem Post" on April 23rd 2003.

The beginnings of ZZW
In November 1939, four Jews came to Captain Henry Iwanski's home, officer from the Armed Battle Organization (ZWZ - Zwiazek Walki Zbrojnej). They were officers from the Polish Army - with Lieutenant David Mordechai Apfelbaum. They came forth with a proposal to create a Jewish fighting group, which would become part of the Polish underground. Towards the end of December the group came to life (it counted 39 people), made an oath and received the name of Jewish Military Association. After the oath, Captain Iwanski handed ZZW members 39 guns. On January 30th 1940, information about the emerging of ZZW was sent to General Sikorski. During the years 1940-1942, ZZW cells appeared all over Poland; the strongest links were in Lublin, Lwow and Stanislawow. The base of the organization was created by the members of the youthful organization "Betar" as well as two Zionist organizations. The main goal of ZZW in 1940 was the crossing of its members, particularly the officers, through the Polish-Hungarian border, to the Polish squads formed in France and England.

Extermination of Jews and the left's weakness
During the summer of 1942, the Germans began their planned annihilation of the Warsaw ghetto. This so called 'great action' lasted from July 22nd until September 21st. Over three hundred thousand Warsaw Jews were sent to Treblinka and Majdanek. There remained only about fifty thousand people in the ghetto (according to official German statistics this number was about 35 000). Only then did the Zionist members of the socialist left-wing party decide to form their organization (along with Bund and the communists). Until this time they had not operated any underground activity. "We were the real authority in the ghetto. We decided how those remaining in the ghetto would live. They called us 'the party'. When the party ordered something, it was done immediately", remembers Mark Edelman about the Soviet order which reigned in the communist structures. There were no officers from the Polish Army during ZOB's entire existence.

Preparation and organization of ZZW
During this time the Jewish Military Organization had already been active two and a half years. Its members received weapons from the Polish Home Army and were learning how to use them. For this reason, an instructor, Captain from the Polish Home Army, came to see them on a regular basis from the city. From the memoirs of Henry Iwanski, officer from the Security Corps of the Polish Home Army, responsible for links with Jewish organizations, we find out that in the summer of 1942, 320 armed soldiers served in ZZW. During the period of the so-called 'great action' they hid in underground bunkers. For this reason, only about 15-20 of them were killed. The ZZW leader, David Apfelbaum, was warned by the Security Corpus about the approaching of the German action. He informed the Judenrat leader, Czerniakow, and suggested a resistance. In July 1942, a ghetto society meeting took place with Czerniakow and his replacement Lichtenbaum. Apfelbaum and Iwanski presented a report of the situation. Their suggestions were rejected. The leaders of ZZW did not decide to step against the Germans, thinking that they would probably be the ones blamed for this bloody massacre. Of major importance, as we can understand from Iwanski's memoirs, is the fact that from the very beginning of the 'great action', the organization was cut off from its weapon supplies; it could therefore not have done much in terms of resistance. The first open intervention against the Germans occurred in January 1943, when ZZW counted already 500 people. The structure of the organization confirms these figures. It was based on so-called 'fives' - four soldiers and one leader. Three 'fives' formed a squad, four squads formed a platoon. Four platoons formed a company (240 people). In the beginning of January 1943, ZZW counted two armed and equipped companies, as well as two 'skeleton' companies. These had no soldiers or arms, but it was assumed that during the uprising a mass of volunteers would fill its ranks. In April 1943, this task was completed.

Disproportions in the arming of ZZW and ZOB
The main weapon supplier for ZZW was the Safety Corpus of the Polish Home Army. From June 1942 until the beginning of the April 1943 uprising (this is how the Warsaw ghetto uprising is described in Jewish historiography) the Safety Corpus sent to the ghetto 3 heavy machine guns, 100 handguns, 7 rifles, 15 automatic guns and about 750 grenades. After the beginning of the uprising they sent an additional 4 machine guns, one light machine gun, 11 automatic guns, 50 handguns and 300 grenades. Apart from this, Henry Iwanski sent weapons to ZZW in 1941. In the first half of 1942, ZZW also received weapons from other groups of the Polish Home Army.
If we are to believe Mark Edelman, the best equipped for battle was his maternal ZOB. "Bund was the one political organization which had money. Arbeter Ring, a New York based worker's organization, to which belonged the chief of the American Trade Union, Dubinski, as well as comrades Pat and Held, sent us money from the very beginning. On the other hand the Zionists had not a penny. Their comrades from Palestine abandoned them", explains Edelman. He also added that another way of 'taking money' was 'terrorizing' 'rich Jews', 'smugglers', as well as 'Jewish policemen'. "We robbed the Judenrat cash drawer for hundreds of thousands of zloty; we also robbed the supplying company. We even went as far as kidnapping the son of Mark Lichtenbaum, leader of the Judenrat in Czerniakow when he refused to give us money. We wrote to Lichtenbaum that we have his son with his feet in ice cold water, so he will certainly get sick. They finally came with the money. On a different occasion, a Jewish policeman didn't want to give money. We had to show him that we were tough. We came to see him at around four o'clock, when the time for the ultimatum was up. "You don't want to give?" we asked and shot him. After this episode everybody paid. We never lacked money.
In the meantime Alexander Swiszczew, calling upon the memoirs of B. Jaworski (communist and leader of one of the ZOB groups) constantly gives an alarming state of weaponry of ZOB. "In January 1943 they had at their disposition 2 guns and one grenade, and this after 5 months of hard work. On April 19th ZOB had 70 handguns (50 of which they received from ZZW, and 10 from Polish communists). They had not a single machine gun... What more - no a single men who has ever see one, let alone the knowledge to use one. The numbers of ZOB (according to its official data) were 500 people during the uprising, but according to later memoirs of ZOB leaders it was only about 200-300 people. In the meantime the count for ZZW members during the uprising reached 1500 people (according to the memoirs of captain Zajdler and a few other officers of the Polish Home Army). The fact that ZZW also accepted into its ranks just about any person who was willing also influenced their numbers. They did not look at their party allegiance. Only the leadership remained revisionist. Among the leaders of medium rank we find a member of Bund, a member of Arudat-Israel and a communist. Joining with ZZW on autonomous principles, was the Hassidic organization from Braclaw and the left-wing socialist group of Richard Walewski, which ZOB did not accept for "not belonging to the Zionist camp". Neither did the communists and Bund, but they were accepted into ZOB for unknown reasons. It is also worth adding that ZZW numbers of 1500 fighters do not include all the different people which joined during the uprising. No one knows how many they were.

Left-wing party enlistment
Unlike ZZW, ZOB was created on purely political motives. The parties entering into this organization formed their own companies. There were 22 of them. Bund had 4 companies, the communists 4, and the remaining 15 belonged to the Zionist camp. Those without a political affiliation were not accepted into ZOB. They were not allowed acceptance lest there was a shortage of weapons. Because of these reasons, the numbers of ZOB could not have risen during the uprising. Another problem deepened this fact, because ZOB was mainly oriented on the Soviet Union and was looking for a link with the communist underground, counting on its help. Unfortunately, this help could not be given because of the weakness and small number of members.
The ZZW tried to work jointly with ZOB. There were many discussions about the union of the two organizations; unfortunately the left-wing Zionists continued their pre-war line of boycott of "fascists-revisionists". Nevertheless, they came to an agreement to collaborate, but separately. The ghetto territory was divided into two military districts. Each organization was responsible for its district. The ZZW also gave ZOB some of its weapons: 50 handguns and a few grenades, which became a big part of ZOB's weapons. "I will take a chance by saying that the lack of unity played a positive role. If the uprising was led by the chiefs of ZOB, and this is what uniting would have done, it would have weakened the resistance", convinces Alexander Swiszczew.

16 hours of ZOB
The author leaves absolutely no doubt as to the proportionally small participation of ZOB in the uprising: "The first German attacks on the ghetto were directed at ZOB positions near Nalewki and Zamenhof streets. ZOB warriors held a resistance for 16 hours, they set a tank on fire and eliminated from battle some twenty German soldiers; they then retreated. This marks the end of ZOB involvement in the uprising. But it is worth adding that some scattered ZOB groups were still active. On April 20th they still held a resistance while the Germans were destroying individual bunkers. What can be called "the uprising in the Warsaw ghetto" really lasted from April 17th until the 27th. The Germans were not fighting with ZOB.

ZZW under Polish and Jewish, ZOB under the red flag
After 16 hours of defense by ZOB, the Germans approached the Muranowski Square. It is here that the longest lasting position battle took place. The Square was the center of the ZZW district. The main ZZW staff was in house number 7. At Muranowski Square, in house number 17, Polish and Jewish flags were visible (the only ZOB flag which was seized by the Germans after their attack on the Anielewicz bunker was a red flag). A tunnel led into the basement of house number 7, which was used by ZZW to receive weapons and ammunitions from the city. ZZW warriors also dug 6 tunnels in different parts of the ghetto. One of them was discovered by the Germans even before the beginning of the uprising. ZOB didn't have a single tunnel. It is through this road that Josef Lejbski, linked with the Polish Home Army, supplied a heavy machine gun on the night of April 18th to 19th. It was mounted in the attic of house number 17 and strengthened considerably the power of ZZW. In the April 19th battles at the Muranowski Square, German soldiers tried to take the flag but they did not succeed until April 22nd.
The leader of the ghetto pacification, Brigadenfuhrer SS Jurgen von Stroop in his prison talk with Kazimierz Moczarski, admitted that "the problem of the flag had enormous political and moral implications". They united the nation around a right-wing government, especially Poles and Jews. Even a German criminal knew that this was impossible under the red flag. Reichsfuhrer Himmler shouted into the telephone: "Stroop, you must take down those two flags at any cost". Stroop received a First Class Eisen Kreuz for the pacifying of the ghetto.

The courage of the allies
In the meantime, the uprising seemed to be strangled. However, on April 27th squads of the Polish Home Army came with help. Major Henry Iwanski's squad walked through the tunnel and began to fight with the Germans. Simultaneously on the Muranowski Square, the soldiers of ZZW attacked the Germans. Both squads united together. In his report directed to Krakow he described the battle of ZZW with the Polish Home Army: "The main Jewish fighting group, in which Polish bandits also took place, retired the first or second day to a square called Muranowski. It became reinforced by a considerable number of Polish bandits. (...) On the roof of a building they put up Polish and Jewish flags as a sign of a war against us".
A part of ZZW Poles anticipated leaving the ghetto and joining the "Aryan side". David Apfelbaum refused to leave the ghetto because he had no links with many ZZW groups which were in other locations. Only a small number of warriors, 34, came out. For many hours, the Poles covered their evacuation, suffering much casuality. Major Iwanski was hurt, and both his sons, Edward and Roman were killed. The Germans lost over 100 people and one tank. In the April 27th battles, David Apfelbaum was severely wounded and died the following day. On April 29th the remaining ZZW warriors, which had lost all their leaders, left the ghetto through the Muranowski tunnel and became relocated in the Michalin Forest. This was the end of the main battles. It was the beginning of the penetration inside the ghetto and destruction of bunkers.

The last days of the uprising
From Stroop's report: "Unfolding of operation 29.04.43 (...). 36 bunkers intended as living quarters were found. From these and other hiding places, 2359 Jews were taken out, and 106 of these Jews died in battle (...). Forces: same as yesterday, no causalities. Unfolding of operation 2.05.43. We found 27 bunkers (...). Amongst the wounded - 4 German policemen, 4 Polish policemen. 6.05.43 (...). The Unterscharfuhrer SS was wounded (...). 47 bunkers were also destroyed, two people were wounded.
It is clear that during the destruction of the bunkers (631 were destroyed in total); the Germans also had a number of casualties. But these losses (106 Jews died in combat and not a single German was even wounded) are not comparable to the loss in the first days. Finally, the uprising was strangled on June 5th when the last battle took place with the Germans. Everything took place at the Muranowski Square. This time, the battle with the Germans was led by a group of Jewish criminals, without any link to either ZZW or ZOB. During the climax of finding and destroying bunkers, a small group of ZZW warriors entered the ghetto from the Aryan side and on May 5-6 they evacuated Jewish civilians into the city. By trying to camouflage the civilians, on May 6th, all the fighters were killed.

The ZOB evacuation
At the beginning of May, ZOB discovered a way out through the sewer system and left the ghetto. They would have escaped earlier perhaps, but they did not know the way since they did not have their own tunnels. As they were leaving the ghetto, they also left their warriors scattered in various places. From the memoirs of one of the members of the leadership of ZOB, it seems that they refused to take with them civilians and Jews without any political affiliations who were asking them for help.
Mordechaj Anielewicz refused to escape. On May 8th his bunker was surrounded by the Germans. Anielewicz, along with his fellow warriors were killed. According to some less trustworthy sources, Anielewicz killed himself earlier, before the bunker was surrounded by the Germans.

Apfelbaum led, not Anielewicz
"Various sources seem to indicate that the battle with the Germans was not led by the 'pacifists' from ZOB, but rather by the 'militants' of ZZW. Among the 1300 killed and wounded Germans, the ZOB hardly killed over a hundred of them. In agreement with this, the real leader of the uprising was not Mordechaj Anielewicz, but Lieutenant David Apfelbaum" (After his death he was advanced to the rank of Major) - believes Swiszczew.
A cited Jewish publicist strongly rejects slanderous talks of the Polish Home Army's idle watching of the destruction of the ghetto: "It is important to admit to false allegations of ZOB leaders (and all except Anielewicz survived) and Polish communists about the refusal by the Polish Home Army to help those fighting in the ghetto. Of course, the half million men Polish Home Army could have shown a greater help, but can we blame her for this?"

The communists sold ZOB
Alexander Swiszczew presents rather straightforwardly the communists' role and position of ZOB, who trusted them: "The Polish communists' interest in throwing mud at their political adversaries is understandable, as is ZOB's anger towards them. But if we must blame someone for the 'selling' of the ghetto uprising, it would be the Polish communists. The Polish Home Army showed great support, even if it was only towards 'their own Jews'. During this time, the communists sent 'their own Jews' only 10 handguns. It was enough for Anielewicz to shoot himself..."
The Jewish publicist suggests upfront that removing the truth about the participation of ZOB soldiers from history, takes away the facts from the Jewish resistance movement's best achievements. This is why - he convinces - "most of the lies spread around the uprising would not necessarily be presented by increasing the role of 'our own' and attacking 'strangers'. Complaining during the war is a normal thing. The biggest scare comes from the fact that these lies are used to calumniate the entire Jewish nation. Yet, the entire Jewish nation was walking like a 'lamb to the slaughterhouse', and for this reason the heroes of the uprising held a resistance".

A calling for the truth
In his book The Ghetto is Fighting, published shortly after the war, Edelman does not even mention ZZW. Another member of ZOB, Isaac Cukierman talks ignorantly about this organization. Yet there are testimonies from members of ZZW. Even in 1946, a small pamphlet appeared 'The truth about the Warsaw ghetto uprising'. Various memoirs of former ZZW members were published. In the 1960's a lot of material was gathered and systemized in Chaiman Lazarus-Litai's book Masada in Warsaw. Let us add to the list Muranowska 7, by Lazarus, published in 1966. Three years earlier David Wdowinski published a book in New York, And we are not saved, in which the publicist presents himself as one of the leaders of the Warsaw ghetto uprising. It is also worth remembering Marian Apfelbaum's book Two Standards: the Thing about the Warsaw Ghetto Uprising, whose worth Anka Grupinska tried to diminish in 'Tygodnik Powszechny' (Searching for the (only) historical truth, 29.06.2003). Apfelbaum reminded about the Polish Home Army's role as an ally of the Jewish insurgents.

The perpetuity of lies or the past?
Even doctor Mark Edelman, one of the ZOB participants in the uprising, often called ZZW soldiers 'fascists'. He was convinced that ZOB lead the uprising. Later in the book interview Guardian, Mark Edelman tells about his trying to disregard and forget the past. "It is not important who shot where, how, and where they jumped. My purpose is not to give a testimony of the soldier's courage" - he explains. Edelman also unwillingly refers to the facts in the conversation with Hanna Krall, when he admitted that in the uprising, only about 200-220 warriors from his organization fought. "It doesn't matter" - he explains to Jew Michail Rumerow-Zarajewow. "Everything is nothing around the perpetuity of the past". The truth seems especially insignificant for certain Jewish scholars.

ZOB dishonored and the Holocaust enterprise
Paul Shapiro attempts to remember the true role of ZZW in 'Reczpospolita' ("The Jewish Military Organization - history's white stain", 5-6.07.2003 as well as: "The Unknown History. The Jewish Fighting Organization, The Jewish Military Association. A short course on remembering and forgetting"). Without hesitation, Shapiro writes about the damaging role of the ZOB propagandists, who built their own legend on ZZW's corpse: "To make sure that we are remembered and not forgotten, it is not sufficient to know how to use a machine gun; you have to always surround yourself with strategic weapons. On the example of our own country's 'London list' containing names of the ZOB fighters murdered in the ghetto uprising, names of people having nothing in common with the uprising but who were politically close were added. May I add that the person adding these names benefited from an excessive memory" - writes Shapiro. In his opinion, ZOB fighters make up one of the pillars of the Holocaust enterprise. Coming face to face with the truth about the general involvement of ZZW in the uprising, which was supported by the Polish Home Army, would have certainly shattered the interest of the support movements. It is not very polite to request compensation from the allies, but it is a lot simpler from a 'Polish anti-Semites'.
"60 years have gone by since the beginning of the uprising in the Warsaw ghetto. Because it has become legendary, it should be freed from political prejudice and truthfully narrated with a straightforward relating of events. We owe this to the heroes of the uprising" - concluded Moshe Arens in The Jerusalem Post, concerned about this since the soldiers of ZZW could not write down their history. The insolence of leaders from the Jewish World Congress, who need 'Polish collaboration' in the emerging of the Auschwitz concentration camp, is the newest reminder of this. There are strong insinuations that the truth about the Polish-Jewish brothers in arms of the Polish Home Army - the ZZW - will not be eternalized in the Museum of Polish Jews in Warsaw - jointly created using Polish money - if the Polish side does not request this accomplishment.
The historical suicide of the Polish-Jewish brothers in arms heroes has produced deep and unhealed wounds in the memory of both nations. As long as, in the name of genuine ghetto heroes, usurpers are crying out praises asking for ten of millions of dollars for so-called compensation, the picture of a Jew in the eyes of a Pole - and vice-versa - will be distorted. There is consequently not a great deal of opportunity for a full normalization of relations between our nations without recalling the beautiful cards of a common history and removing any fire of its implementation.

By Waldemar Moszkowski